1123 ==> Goodbye 2016 !


Płaszcz/coat: Metisu
Sweter/sweater: ROMWE
Sukienka/dress: River Island via sh
Rajstopy/tights: Atmosphere
Botki/ankle boots: Amiclubwear











SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!

1120 ==> Cozy look


Sweter/sweater: SHEIN
Wełniana spódnica/wool skirt: Bonprix
Botki/ankle boots: Bonprix
Kamizelka/vest: New Look  (sh)
Rajstopy/tights: Lidl Polska
Bransoletka/bracelet: AgnesArt
Kolczyki/earrings: River Island










1119 ==> Yankee Candle - Winter Glow

 Zapach, który dziś chcę Wam opisać pochodzi z Q4 2015.
Nie wiem czemu, ale nie opisałam Wam tej linii. A miałam całą czwórkę w domu i to po kilka wosków. 
Chyba za bardzo skupiłam się na zapachach Kringle Candle i kosmetykach z Homedelight i to mi gdzieś umknęło. Ale nic straconego.
Nadrobię to. 

Dziś będzie mowa o Winter Glow Yankee Candle. 
Od razu mówię, że mimo iż propozycja jest przepiękna, osoby, które lubią mocniejsze aromaty ze świecą się nie polubią. Miałam maluszka i prawie w ogóle nie było go czuć. Wosk jest kilkakrotnie intensywniejszy. 

Zapach z jednej strony jest bardzo ciepły, ale po dobrym rozgrzaniu wosku czuć takie strzelające iskierki lodu. Opis producenta, który mówi o zmrożonych drzewach w blasku bursztynowego słońca jest (chyba po raz pierwszy) bardzo adekwatny. 
Całość mieszanki jest bardzo kobieca, bardzo w klimacie glamour. 
Dla wielu osób ten zapach przypomina Season of Peace. Dla mnie mają ze sobą dużo wspólnego, ale jednak przy SoP mężczyźni się odnajdują i ma bardziej chłodne nuty, Winter Glow jest zapachem buduarowym, ciepłym, otulającym. 
Niektórzy z WG czują nuty choinki. Ani ja ani moja mama nic takiego nie wyczuwamy.

Season of Peace jest jednym z moich ukochanych zapachów i dostał ode mnie solidne 10 pkt. Temu przyznaję 8 punktów, ze względu na średnią moc wosku, a beznadziejną w świecy. 



1118 ==> Efektima Mani-Spa Maska rękawica do dłoni



 Jakiś czas temu w moim Rossmanie natknęłam się w dziale z kremami do rąk na nowości marki Efektima. Maski w rękawiczkach do rąk.
Popatrzyłam dokładniej i obok znalazłam skarpetki do stóp tej samej marki.
Jako że olejek kokosowy do ciała i włosów tej marki jest jednym z moich ulubionych, postanowiłam się skusić. 
Na obecnej promocji z drogerii Rossmann ta maseczka kosztuje około 11 zł, więc zrobiłam zapas dla siebie oraz na prezenty dla bliskich, a Wam postanowiłam napisać o niej kilka słów.

W zgrabnej estetycznej saszetce znajdziemy dwie bardzo dobrze nasączone rękawiczki na obie dłonie. Producent namawia, abyśmy maskę trzymały 15 minut. 
Ja najpierw zrobiłam porządny piling dłoni, następnie przygotowałam sobie laptopa, włączyłam ulubiony serial, nałożyłam maseczkę, docisnęłam i trzymałam ją na dłoniach dobre 50 minut. Po tym czasie, po ściągnięciu maski i tak miałam bardzo duży nadmiar preparatu na dłoniach, który starannie wmasowałam. Czekałam aż się wszystko wchłonie i nic nie spłukiwałam. 

Zdarzyło mi się być kilka razy u kosmetyczki na parafinowym zabiegu na ręce. Płaciłam za niego jednorazowo około 35 zł. 
Tutaj, po zastosowaniu maseczki efekt jest praktycznie identyczny. 
Tylko w przypadku parafiny czułam przyjemne ciepło, a tutaj miałam cały czas wrażenie, że trzymam dłonie w zimnym żelu. Ale poprosiłam mamę o pomoc, i po 15 minutach owinęła mi ręce w ciepły koc i już było przyjemnie.
Dłonie po zastosowaniu maseczki są ekstremalnie nawilżone i wygładzone. 
Miałam lekkie podrażnienia na kostkach palców, które zostały złagodzone. 
Moje ręce niestety są bardzo zniszczone, mam skórę atopową, suchą, która pęka i wygląda bardzo staro. Takie maseczki nie są w moim przypadku dodatkiem do pielęgnacji, ale koniecznością. 
Efekt nawilżenia i gładkości utrzymuję się na dłoniach około 4 dni (mniej więcej tyle samo co po zabiegu parafinowym). Potem niestety wszystko wraca do normy, mimo ciągłego kremowania. 
Zapach maseczki jest bardzo przyjemny.
Nie uczuliła mnie. 
Jest wygodna w stosowaniu. Nic się nie marnuje. 

Moja ocena 9/10 pkt. 







1116 ==> Partylite - Tropikalne wody


Ostatnimi czasy opisywałam Wam Narcyze (TUTAJ) i Aspen (TUTAJ) z Partylite.
Dziś przyszedł czas na zapach dla mnie wyjątkowy.  
Na początku roku dziewczyny pokazywały na grupie swoje baryłki. Wtedy wolałam woski i na świece jako takie nie zwracałam uwagi. 
Gdy pewnego wieczoru Magda pokazała denkowanie baryłki z woskiem o pięknym lazurowym kolorze, przepadłam z miejsca.
Od razu pisałam do Ewy co to za zapach i czym to pachnie. Byłam do tego stopnia zdesperowana, że gdyby nawet pachniał jaśminem czy czymś równie okropnym to i tak bym go kupiła.
Okazało się, że moim wymarzeńcem są Tropikalne Wody.
Trafiłam na jakąś promocję i za poniższą baryłkę zapłaciłam 45 złotych.

Przez dłuższy czas jej nie odpalałam bo mi jej było straszliwie szkoda. I w sumie po co, skoro już na sucho wypełniała cały pokój wspaniałym aromatem soczystego kokosa. 
Jeszcze w żadnej świecy, czy to z Yankee Candle czy Kringle, czy WW nie spotkałam się z tak intensywnym odczuciem ukochanego przeze mnie kokosa. 

W końcu przyszedł dzień, że ją odpaliłam. 
Już po 10 minutach cały pokój wypełnił się ciepłym, otulającym aromatem piżma wymieszanego z kokosem i lekkim podbiciem wanilii.. Całość jest wprost orgastyczna. 
Mieszanka zapachowa jest bardzo spójna. Wszystkie nuty świetnie ze sobą grają i wypełniają pomieszczenia bardzo mocnym, upajającym zapachem, który przenosi mnie w najpiękniejsze, najgorętsze dni lata. Tropikalne wody na szczęście nie mają wodnych nut, których tak jak i kwiatowych, trawiastych nie cierpię w świecach. 

Moja ocena 100/100 pkt.
Zapach, który obok Aspen czy figowej Femme Fatale zagości u mnie na stałe. 

Srebrna podstawka, pojemnik z sowami i czarna patera widoczne na zdjęciach pochodzą z katalogów Partylite




1115 ==> Yankee Candle Silver Birch - Homedelight.pl



 Na początku tego roku, podczas zimowej wyprzedaży w sklepie Homedelight kupiłam kilkanaście wosków. Między innymi kilka wosków zapachu Yankee Candle - Silver Birch.
Robiąc przegląd moich zapasów trafiłam na ostatnią tartę, którą postanowiłam wypalić w święta.
A wcześniej Wam opisać ten zapach. 
Jest on niestety już wycofany. 
Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś uda mi się dorwać z niego świecę, albo uzupełnić zapas wosków. A najbardziej bym się cieszyła, gdyby Yankee powróciło do tego zapachu i na nowo go wypuściło na rynek. 
Jest to propozycja z Q3 z roku 2014.

Producent obiecuje:
Jesień  w powietrzu.  Lekka kruchość porannego wiatru miesza się z ostrym zapachem suchych, opadających liści.

Dla mnie otrzymany zapach, nie ma nic wspólnego z powyższym opisem. 
Na sucho jest bardzo słodki, z nutą męskiej wody toaletowej. 
Całość podobnie jak "Icicles" jest bardzo mroźna i zimna. Orzeźwiająca. A jednak jak w przypadku Icicles mamy ciepłe podbicie cynamonu, tak tutaj taki delikatny otulający powiew zapewnia piżmo. Piżmo, bardzo dobrze wyczuwalne. 
Mieszanka jest bardzo męska, rześka i nie jest męcząca. 
Zapach nie jest killerem, mimo że jest mocno wyczuwalny.

Ja uwielbiam zimą chodzić na spacery do lasu. Gdy mróz oplata gałęzie drzew i wszystko pachnie magicznie i ze sobą współgra. Silver Birch to właśnie taki spacer.  Nuty zmrożonego drewna są bardzo łatwe do wyłapania. 
Zapach jest dla mnie ujmujący i urzekający. 
Jestem zakochana na 10 punktów. 

Jeśli tylko będziecie mieć możliwość i gdzieś go dostaniecie, to koniecznie wypróbujcie. 




1114 ==> Peeling Spa Professional energetyzująco-pobudzający


 Jak wiecie, jestem wielką fanką pilingów do ciała. Mam na tym tle kota, szmergla, fioła. Jak kto woli.
Dwa miesiące temu ze strony Tenex zamówiłam sobie cukrowy peeling do ciała marki Spa Vintage Body Oil.
Koszt tego kosmetyku to 33 zł za słoik o pojemności 500 ml.

Bardzo lubię pilingi cukrowe, natomiast unikam solnych czy kawowych, które mnie uczulają. 
Ten jest orzechowo-cukrowy, przez co nie jest typowym zdzierakiem. 
Używam go raz na 2 tygodnie. Częściej by mnie denerwował.

Plusy:
+ dobrze nawilża
+ nie wysusza 
+ delikatnie złuszcza
+ pięknie pachnie orzechami
+ dobry skład
+ skóra po jest miękka, gładka i elastyczna
+ piękne opakowanie, które potem można wykorzystać w kuchni

Minusy:
- lejąca konsystencja, która nie zapewnia wydajności
- zostawia tłusty filtr, który długo się wchłania
- opakowanie, które ma ładny wygląd, jest niepraktyczne w przypadku pilingu cukrowego, gdy gumka się zasysa, i nie można otworzyć słoika

Moja ocena 7/10 pkt.
Peeling nie jest rewelacyjny, ale jest produktem bardzo ciekawym, do którego co jakiś czas będę wracać. 

Dla zainteresowanych peeling można kupić TUTAJ