Adam Michejda - Tajemnica Canaletta



Adam Michejda - Tajemnica Canaletta

Premiera 26.02.2020

Lekka, zabawna wciągająca powieść dla młodzieży. Gdy wydawnictwo zaproponowało mi zrecenzowanie tej książki po spojrzeniu na okładkę byłam na nie. Ale przeczytałam opis i mnie zaintrygował. I to na tyle że zechciałam przeczytać całość.

Za czasów mojej nastoletniej młodości czyli bardzo dawno temu, dość popularny był Pan Samochodzik. To echa Prl-u. W moim domu książki z tej serii były, czytałam je i do tej pory wspominam z dużym sentymentem. Ok. Umówmy się że w mojej rodzinie Pan Samochodzik popularny był, bo w gronie znajomych raczej nie. Ja zawsze miałam słabość do rzeczy retro. 

Tajemnica Canaletta to dla mnie takie wspomnienie dzieciństwa. To drugi tom serii "Pilny na tropie".
Już wiem, że czym prędzej część pierwszą nadrobić muszę. 

W książce oprócz wątku przygodowego zabarwionego kryminalnym tłem, czytelnik uczy się poprzez zabawę historii. I moim zdaniem takie książki trzeba rozsławiać i mówić o nich wszem i wobec. Dzisiejsza młodzież historii uczyć się nie chce i ją ona wręcz nie interesuje. To błąd. 
Tata dziennikarz ma dwóch synów którym chce zaszczepić szacunek i moralne wartości. Uczy ich różnych rzeczy, zabiera w ciekawe interesujące miejsca. Wciąga w swoją pracę. Gdy z Zamku Królewskiego zostaje skradziony słynny obraz Canaletta młodzi wraz z starszymi próbują go odzyskać. W trakcie tego śledztwa jesteśmy świadkami wielu zabawnych, czasami strasznych sytuacji. 
Język, styl, humor autora powoduje że książka to majstersztyk młodzieżowej literatury. 
Polecam zarówno starszym, jak i młodszym czytelnikom. 
Naprawdę Warto !

Oficyna4em

Colonial Candle - Energizing Citrus


W zeszłym roku na wakacjach w Tk Maxx udało mi się kupić kilka świec. 
Jedną z nich była świeca w szkle Colonial Candle o zapachu Energizing Citrus.
Podwójny knot, zgrabne opakowanie i cena tylko 19 zł. Nie mogłam nie kupić. 
Długo czekała na swój pierwszy raz. 
Mój mąż nie przepada za nutami cytrusowymi w zapachach, i muszę je palić jak mam gości, albo go nie ma. Po co chłopaczysko ma się niepotrzebnie męczyć. To tak jakby mi ktoś odpalił znienawidzoną lawendę albo jaśmin. 
O zgrozo. 
Rozumiem i szanuję. Udaje się nam nie mieć zgrzytów na tym tle. 
Na sucho świeca pachnie ładnie cytrusami. To bardzo prosty zapach. 
Po rozpaleniu jest moc. Ta świeca to killer. I jak lubię intensywne zapachy, to godzina to jest max. Gaszę i zapach tak jest wyczuwalny kilka godzin w powietrzu. Szkło jest opływowe i knoty nie dawały sobie rady z dobijaniem do ścianek. Żeby nie zniszczyć wosku, to przy knotach powkładałam zapałki i teraz jest idealnie.
Zapach jest bardzo owocowy i nie ma w sobie żadnych innych odniesień. Jest oczywiście bardzo dużo nut cytryny, jest ciut cierpkiego grejpfruta, jest trochę pomarańczy. W całości jest bardzo duża ilość słodyczy, która nie wiem z czego wynika, ale czasami mi przeszkadza. Ogólnie zapach bardzo ładny i jak za tą cenę godny polecenia.
Czy kupię ponownie? Zastanowię się. Teraz jestem na tak

Bułeczki czosnkowe


Cześć!

Dziś przychodzę do Was z przepisem na pyszne puszyste bułeczki czosnkowe.

Zaczynamy od zaczynu.

Podgrzewamy 100 ml mleka. Do około 50 stopni C.
W miseczce kruszymy 25 g świeżych drożdży, dodajemy 2 łyżki mąki i 2 łyżki cukru i zalewamy ciepłym mlekiem. 
Mieszamy aż składniki się połączą.
Zaczyn  odstawiamy przykryty w ciepłe miejsce na około 30 minut. 

Do miski przesiewamy 500 g mąki pszennej. 
Dodajemy 1,5 łyżeczki soli, 2 łyżki oliwy z oliwy, wyciśnięte ząbki czosnku, łyżeczkę ziół włoskich i łyżeczkę oregano oraz wyrośnięty zaczyn.
Przygotowujemy sobie 250 ml mocno ciepłej wody. 
Zaczynamy wyrabianie ciasta, stopniowo dolewając tyle wody aż będzie elastyczne i odchodziło od dłoni. 

Gotowe ciasto podsypujemy mąką, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 45 minut do godziny w ciepłe miejsce. 

Czosnek dajemy według uznania. Ja lubię jak są mocno aromatyczne, więc dałam dwa ząbki małe i dwa duże. 
Na pierwszy raz radzę żeby dać mniej i samemu złapać swój smak. 

Stolnicę podsypujemy mąką i wykładamy na nią wyrośnięte ciasto.
Blachę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia.

Ciasto ponownie wyrabiamy krótką chwilkę, i dzielimy na części.
Formujemy zgrabne kulki, podwijając brzegi ciasta pod spód.

Układamy na blasze. I odstawiamy na kuchenkę do ponownego wyrośnięcia.
Na jakieś 20 do 30 minut.

W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni C, grzanie góra dół. 

Możemy rozpuścić masło i wyrośnięte bułeczki posmarować i posypać ulubioną posypką. 

Jak widać po zdjęciach bułeczki mi się pięknie upiekły, ale że sezam nie miał mokrej bazy to się cały odkleił. Zapomniałam dziś o tym maśle. 

Bułeczki pieczemy na złoty kolor około 20-25 minut. 

Gotowe :)

Na drugi dzień są tak samo mięciutkie i puszyste jak na świeżo 


Lee Child - Zgodnie z planem

Lee Child - Zgodnie z planem

24 tom cyklu Jack Reacher

Premiera 12.02.2020

Światem rządzi przypadek, ale raz na jakiś czas wszystko idzie zgodnie z planem.

Niestety, nie tym razem…

Reacher jak zwykle podróżuje autobusem – przemierza Stany Zjednoczone bez konkretnego celu, usiłując nie wpakować się w kłopoty. Przerywa jednak podróż, by pomóc starszemu mężczyźnie, który pozostawiony samemu sobie bez wątpienia padłby ofiarą przestępstwa. Wiecie, co mówią o dobrych uczynkach… Teraz Reacher musi doprowadzić sprawę nowego znajomego do końca i wszystko naprawić. A zdarzyło się całkiem dużo.

Para starszych ludzi popełniła kilka poważnych błędów – w ich wyniku jest dłużna spore pieniądze grupie niebezpiecznych ludzi. Reacher szybko orientuje się, że właśnie stał się wrogiem numer jeden dwóch walczących o terytorium gangów – ukraińskiego i albańskiego.

Będzie musiał stawić czoło bandzie lichwiarzy, złodziei i zabójców. Pomoże mu w tym znudzona kelnerka, która wie nieco więcej, niż chce ujawnić. To będzie długa droga, zwłaszcza że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu...

Ale Reacher wierzy, że raz na jakiś czas sprawiedliwości staje się zadość.

Wydawnictwo Albatros

Ciasto na pizzę


To nie mogło się skończyć inaczej.
Wielokrotnie na moim Stories na Instagramie pokazywałam Wam jak robię pizzę czy bułeczki pizzowe. Czy to w swoim domu czy domu rodzinnym.
Zasypywaliście mnie prośbami o przepis. Na instagramie, mailu, facebooku. 
Więc nadszedł ten dzień, w którym wygrzebałam chwilkę i go dodaję tutaj.
Będziecie mieć go w jednym miejscu i w każdej chwili będziecie mogli do niego wrócić. 

Zaczyn:
W misce kruszę 50 g świeżych drożdży. Dodaję do nich 1 łyżkę stołową cukru i 3 łyżki mąki pszennej. Suche składniki zalewam 125 ml ciepłej wody.
Mieszam całość i odstawiam w ciepłe miejsce na 30 minut. 

Rady: 
1. Miskę warto przykryć suchą, świeżą ściereczką aby zaczyn miał cieplutko i mógł sobie dobrze rosnąć.
2. Najlepiej aby woda do zaczynu, jak również do samego ciasta miała temperaturę ok 50-60 st. Ma być mocno ciepła, ale nie gorąca. Jak wlejecie zbyt ciepłą wodę to zabijecie drożdże i będzie po robocie. Zbyt zimna woda spowoduje że drożdże będą się męczyć i mogą  nie wyrosnąć, co w konsekwencji z ciasta uczyni zakalec. 
3. Drożdże świetnie nadają się do mrożenia. Ja lubię sobie kupić kilka kostek, podzielić je na połówki i zamrozić. Kiedy tylko potrzebuję, wyciągam jegomościa z zamrażarki na blat i potem postępuję jak w przypadku świeżo kupionych w sklepie. 

Ciasto:
Przygotowuję sobie 250 ml mocno ciepłej wody.
Przygotowuję dużą miskę.
Wsypuję i przesiewam do niej 4 szklanki (pojemność 250ml) mąki. 
Dodaję 1,5 łyżeczki soli i 1 łyżkę oliwy. 
Wlewam wyrośnięty zaczyn.
Teraz ręką albo robotem zaczynam wyrabianie ciasta.
Stopniowo wlewam wodę. Nie całość, tyle ile ciasto będzie potrzebować, aby być elastyczne i ładnie odchodzić od dłoni.
Jeśli będzie za bardzo kleiste to podsypmy je delikatnie mąką. 

Miskę i ciasto oprószam mąką i odstawiam je do wyrośnięcia na godzinę. 
Przykrywam całość ściereczką.

Rady:
1. Oliwa musi być dobrej jakości. Nie kombinujmy. Olej roślinny się nie nadaje. Musi być dobra oliwa. Robiłam kilka prób i tylko z oliwą smak i konsystencja ciasta są idealne.
2. Ciasto nie lubi przeciągów. Połóżmy je w miejscu gdzie cały czas będzie miało jedną temperaturę. 
3. Możemy wykorzystać połowę ciasta według naszych potrzeb. A resztę zamrozić. Po rozmrożeniu upiecze się i urośnie w piekarniku tak samo dobrze. 

Po godzinie ciasto rozkładamy na przygotowanej blasze (ja lubię ją wcześniej posmarować olejem). Tym samym je odgazowujemy formując na blaszce. 

Gdy chcemy zrobić bułeczki lub pizzerinki to na posypaną mąką stolnicę wykładamy ciasto i ponownie je wyrabiamy. Z ciasta formujemy gruby walec i z niego odkrawamy mniejsze kawałki na bułeczki. 

Ciasto piekę w temp 200 st. 
Pizza potrzebuje ok 20 minut, bułeczki trzeba sprawdzać. Ciasto ma być zarumienione. 

Smacznego !

Ilona Gołębiewska - Zaczekaj na miłość


Ilona Gołębiowska - Zaczekaj na miłość

Trzeci tom cyklu Dwór na Lipowym Wzgórzu

Premiera 29.01.2020

Poprzednie książki z serii tj. Podaruj mi jutro i Pozwól mi kochać recenzowałam. Ale też bardzo mi się podobały. Chętnie po nie sięgam i mają szczególne miejsce w mojej biblioteczce. 
Co do tomu trzeciego miałam ogromne oczekiwania. Nie zawiodłam się. 

Klara Horczyńska to wzięta modelka. Jeździ na światowe pokazy mody i bierze udział w intratnych kampaniach reklamowych. 
Wymarzony wyjazd do Paryża jest wisienką na torcie. Ogromne powodzenie i poznanie dużej ilości ważnych osób wróży ogromny sukces na przyszłość. 
Nagły dramat osobisty sprawia, że poraniona Klara szuka ukojenia w ramionach ukochanej babci Anieli. 
Klara zaczyna pracę w Akademii Sztuk Anielskich. W tle oczywiście pojawia się mężczyzna, który powoli zdobywa serce głównej bohaterki.

Powieść ma w sobie mnogość wątków i osób. Ale nie ma chaosu. Wszystko jak zawsze jest tak właściwie na swoim miejscu. Kolejna urocza, pełna ciepła i humoru, przetkana tajemnicą i subtelnością opowieść stworzona przez Panią Ilonę. Zostałam po raz kolejny uwiedziona i spełniona. To nie mogło skończyć się inaczej. 
Powieść jest lekka, a przy tym wciągająca. Ilona Gołębiewska to jedna z nielicznych polskich autorek która trzyma tak wysoki poziom i każda kolejna książka jest jeszcze lepsza od poprzedniej. 
Oczywiście polecam !

Wydawnictwo Muza

John M. Gottman Julie Schwartz Gottman - Osiem Randek

Walentynkowy prezent niespodzianka od Znak Horyzont

John M. Gottman, Julie Schwartz Gottman - Osiem Randek
Premiera 12.02.2020

Jak ze sobą rozmawiać, żeby stworzyć szczęśliwy związek? Odkryj przełomową metodę Gottmanów!

- Co decyduje o sukcesie związku?
- Jak sobie poradzić z kryzysem?
- Jak rozmawiać, by Wasz związek był coraz silniejszy?
Światowej klasy naukowcy podjęli się brawurowego eksperymentu: kilka tysięcy par poddano obserwacji, analizie psychologicznej i regularnym badaniom w monitorowanym Laboratorium Miłości. Pomogli tysiącom par i poznali setki motywacji.

Dziś zapraszają Was na osiem randek. Każda z nich będzie dotyczyć kluczowych kwestii, takich jak zaufanie, seks, konflikty, rodzina, samorozwój czy marzenia. Osiem rozmów, które pozwolą Wam się poznać i zrozumieć, niezależnie od tego, na jakim etapie jest Wasz związek. Te podpowiedzi mogą się przydać, gdy urodzi się Wam dziecko, gdy jedno z Was straci pracę lub podupadnie na zdrowiu albo gdy poczujecie, że wasz związek się wypala. Bo jedno jest pewne: „długo i szczęśliwie” nie oznacza życia bez konfliktów i wyzwań.

Znak Horyzont
Wydawnictwo Znak

Anna Sakowicz - Niebieskie motyle

Anna Sakowicz - Niebieskie motyle

Premiera 12.02.2020
Wydawnictwo Edipresse

Niewiele wiemy o najbliższych, a pozory często mylą

Bohaterkami powieści są trzy siostry: Ania (nauczycielka), Gosia (malarka) i Matylda (stewardesa). Pewnego dnia znika średnia z sióstr, zaczynają się więc poszukiwania w zaułkach Chełmna. Okazuje się, że Ania i Matylda niewiele wiedzą o życiu Gosi, choć wydawało się, że mają ze sobą dobry kontakt. Każdy ślad prowadzi na manowce, odkrywając kolejną tajemnicę Małgorzaty. Czy malarka żyje? Czy jej zniknięcie jest artystycznym happeningiem? Dlaczego tak uparcie malowała niebieskie motyle?
Autorka prowadzi czytelnika w poszukiwaniu Gosi jak przez labirynt, przypominając, że nie wszystko jest tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka. Jednak prawidłowa odpowiedź zazwyczaj leży w zasięgu ręki, a o najważniejsze sprawy nie można przestać walczyć. Bo to one nadają życiu prawdziwe barwy.

Natasza Socha - Zamrożona



Natasza Socha - Zamrożona. Dlaczego kobiety zdradzają

Premiera 12.02.2020
Wydawnictwo Edipresse

1 tom cyklu Trzy Razy Z
Julia ma czterdzieści dwa lata, trójkę dzieci i jest zwyczajną żoną i matką. Jej życie to zlepek rytuałów, monotonych i przewidywalnych. 
Świat Julii staje na głowie, kiedy podsłuchuje rozmowę dwóch kobiet, bez skrępowania opowiadających o pozamałżeńskim życiu seksualnym. 
Julia nie lubi seksu, uważa, że jej ciało dawno już uległo wyziębieniu. Trochę wbrew sobie, a trochę z ciekawości nawiązuje wirtualną przyjaźń na jednym z portali randkowych. Kiedy umawia się na pierwsze spotkanie, rusza domino z tysiąca klocków. Tego procesu nie można zatrzymać, nawet jeśli tak nakazuje rozsądek. 
Julia na nowo odkrywa siebie, po raz pierwszy mówi głośno o swoich potrzebach, poznaje własne ciało, siłę dotyku i budzi uśpione pragnienia. Przypomina sobie, że jest kobietą. Dlaczego kobiety czasem zdradzają? Czego szukają? Czego się wstydzą? Jak wiele z nich jest zamrożonych i nieświadomych własnej seksualności? I czy taka historia może zakończyć się happy endem?

Edipresse Książki

Eveline Cosmetics - podkład Satin Matt



Zbiorowy test kosmetyków Eveline na moim kanale wywołał we mnie jak i Was różne emocje. 
Jedną z nielicznych rzeczy, która z czystym sumieniem od razu mi się spodobała i po kolejnych dniowych testach spisała się znakomicie jest podkład.
Kupiony na promocji w Hebe za jakieś 12 zł. 
To Satin Matt w odcieniu Ivory.
Już jedna warstwa dała mi krycie, z którego byłam bardzo zadowolona. Druga warstwa dała się zbudować i dołożyć, ale dla mnie to było too much. Podkład był widoczny na buzi i sprawiał wrażenie ciężkiego. A przecież nie o taki efekt nam chodzi w codziennym makijażu.
Utrzymuje się na twarzy cały dzień, nie ściera się, nie przemieszcza, ale po kilku godzinach musowo trzeba go przypudrować albo odcisnąć w strefie T. 
Mimo tego że producent obiecuje nam efekt matu, podkład jest raczej z tych naturalnych wykończeń, a przy tym dość ładnie nawilża i nie wysusza cery. Podejrzewam że to dzięki śluzowi ślimaka. Buzia wygląda na zdrową i wypoczętą. 
Podkład pięknie się nakłada i blenduje zarówno gąbką jak i pędzlem. Ma przyjemną treściwą konsystencję. Wystarczy niewielka ilość żeby pokryć całą buzię. Dzięki temu jest wydajny.
Jednym z minusów jest to, że nie gra z każdą bazą. Np. z Rimmelem Stay Matt tworzy kosmiczne ciastko, z bazami Maybelline niestety to samo. Dobrze się czuje nałożony po prostu na krem nawilżający.
Nie ciemnieje. Kolor jest przyjemnie beżowy. Ani różowy, ani żółty.
Lubię go i na pewno zakupię ponownie. Jest dużo tańszy od mojego ulubieńca z Loreal i ma przyjemniejszy jaśniejszy beżowy kolor. On ze mną zostanie na dłużej


Steve Cavanagh - Trzynaście

Steve Cavanagh - Trzynaśc13

Premiera 12.02.2020
Wydawnictwo Albatros

4 tom cyklu Eddie Flynn

Ten seryjny morderca nie jest sądzony.
To on jest sędzią...
Byli gwiazdami. Jedną z najbardziej wpływowych par Hollywood. Mieli świat u swych stóp.
Teraz ona nie żyje. On jest oskarżony o zamordowanie jej.
To celebrycki proces stulecia!
Wszystkie dowody wskazują na ewidentną winę Roberta Solomana – aktor zamordował żonę i jej kochanka, chociaż uparcie twierdzi, że nie miał z tym nic wspólnego.
Pomimo jednoznacznych dowodów obciążających oskarżonego Eddie Flynn – który nigdy nie broni prawdziwych przestępców – dołącza do zespołu obrony.
Już od rozpoczęcia procesu szereg wydarzeń na sali sądowej wzbudza wątpliwości Eddiego.
Coś niepokojącego dzieje się w ławie przysięgłych…
Uporczywie nasuwa mu się pytanie: A co jeżeli Robert nie jest jedynym aktorem na sali sądowej?
Co, jeśli zabójca wcale nie siedzi na ławie oskarżonych?

Luty 2020 - Unboxing mojego pierwszego pudełka Chillbox




Mam na sobie:
Sukienka F&F z lumpeksu
Okulary: miejscowy optyk
Kolczyki aliexpress 

Bransoletka aliexpress



Pudełko Chillbox

Instagram Chillbox 

Mokosh krem do biustu

Bio Agadir Woda/hydrolat różany

Laq Mus do mycia twarzy

Sally's box Maseczka w płachcie z granatem 

Bebevisa Gąbka konjac

Love Nature Przyprawa z Chabrem 

Eden - olejek zapachowy Róża

The Body Shop - żel pod prysznic Mleko migdałowe & Miód

Bioderma Sensibio H2O chusteczki do demakijażu



* WSPÓŁPRACA /COLLAB: anewlifewithfashion@gmail.com
* INSTAGRAM: https://www.instagram.com/anewlife_kamila
* BLOG: http://newlifewithfashion.blogspot.com/
* FACEBOOK: https://www.facebook.com/anewlifewithfashion/

#anewlife #unboxing #chillbox 

Pączki z serka homogenizowanego


Dziś przychodzę do Was z kolejnymi pączkami.
Tym razem leciutkimi i puszystymi. 
Stanowiącymi fajną alternatywę dla ciężkich drożdżowych pączków.

Zrobione są z serka homogenizowanego, który można dostać w każdym sklepie

Ja osobiście lubię ten z Biedronki bo jest mało wodnisty i idealnie nadaje się do ciasta. Można wykorzystać naturalny i dodać cukier waniliowy lub ekstrakt waniliowy. 
Naturalnego nie było jak byłam na zakupach to kupiłam waniliowy, który też się świetnie nadaje. 

Są różne przepisy, przeważnie z serkami o wadze do 300 g.
Dla mojej dużej rodziny tych pączków z takiej małej proporcji wychodziło za mało.

Z serka o wadze 400 g wychodzi idealnie około 25 pączków większych, i nawet 40 mniejszych.  Zależy czy nakładamy łyżką obiadową czy łyżeczka do herbaty. 

Do tej pory miksowałam to ciasto mikserem, dziś z rozpędu wymieszałam szpatułką i wyszło tak samo dobre. Żadnej różnicy

Do miski wrzucamy 400 g serka homogenizowanego, 3 duże jajka, 2-3 łyżki cukru pudru, 1 czubatą łyżeczkę proszku do pieczenia, 1 chlust wódki lub spirytusu oraz szczyptę soli.
Mieszamy.
Dodajemy jedną przesianą szklankę mąki. Mieszamy,
Dodajemy drugą przesianą szklankę mąki. 
I teraz w zależności jak mokry był serek i jakie były jajka zostawiamy ciasto, albo jeszcze podsypujemy mąką na oko, żeby ciasto było zwarte i dało ładnie nakładać się łyżką. 

Rozgrzewamy olej ze smalcem.
Przygotowujemy sobie miseczkę z olejem rzepakowym, w którym będziemy moczyć łyżkę, aby ciasto ładnie odchodziło i się nie kleiło do niej.

Niech Was ręka boska broni, żeby do tego celu używać wody. Ja wiem, że czasami przychodzi zaćmienie, ale potem skutki są okropne. 
Wolę napisać. Jeśli nie chcecie poparzeń, to tylko olej w miseczce. 

Jak olej się rozgrzeje to nakładamy łyżką ciasto. I smażymy na złoto z obu stron.
Odsączamy ciasto z nadmiaru tłuszcz, kładąc je na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym.

Jak pączki trochę przestygną to posypujemy je cukrem pudrem!

To wszystko. 
Szybkie i smaczne pączusie gotowe

Smacznego !!!