Nars - tusz do rzęs Climax




Tusz Climax od Narsa mam z pudełka Nars x Lookfantastic.


Początkowo te kosmetyki były dla mnie takim meh i żałowałam że kupiłam tego całego boxa. Openbox jest na moim kanale na YT. 


Z czasem powolutku zaczęłam ich używać i tak się do nich przyzwyczaiłam, że teraz nie wyobrażam sobie mojego makijażu bez nich.


Ten tusz to pierwszy wysokopółkowy (obok Better Than Sex Too Faced - ale ten lubi się potwornie osypywać) który jest widoczny na rzęsach i to w ładny, efektowny sposób. Ten kosmetyk coś robi. 


Czy jest warty 125 złotych? Zdecydowanie nie. 

Jestem zdania że w drogeriach mamy tak dobre tusze poniżej 20 złotych, że w ogóle nie ma sensu przepłacać.


Ale skoro już go mam to używam, i to z przyjemnością. 


Wielką zaletą tego tuszu jest klasyczna duża szczotka w kształcie klepsydry. Moje rzęsy są trochę podkręcone, jak im pomogę dodatkowo zalotką to skręt mam duży. Ten tusz dociera do każdej rzęski i utrzymuje skręt. Rozdziela rzęsy, delikatnie je pogrubia i daje głęboką czerń. Dwie warstwy dają mi zadowalający codzienny efekt. Nie dramatyczny, nie nogi pająka. Po prostu fajny, codzienny efekt. 


Tusz mi się nie odbija, nie kruszy, nie osypuje. Jest trwały. Opakowanie ma piękne, szczoteczkę wygodną. 


To dobry tusz. I go lubię. 

Ale sama bym go nie kupiła. Taki sam efekt można osiągnąć różnymi tuszami z drogerii za ułamek ceny.




 

Kristen Callihan - Ukochany wróg




Kristen Callihan - Ukochany wróg 


Premiera 24.03.2021


Akcja książki nawiązuje do wspólnej przeszłości głównych bohaterów i jest dość mocnych wątkiem całości, ale nie przytłaczającym.

Kolejna powieść oparta na motywie hate-love. Ale bardzo dobrze rozpisana.


Główni bohaterowie charakterni, jacyś. Dużo się dzieje, a wszystko ma swoje miejsce i sens. Między nienawiścią a miłością jest cieniutka granica i niewiele potrzeba aby ją przekroczyć. 



************


Od wrogów do kochanków


Pełna emocji opowieść o poznawaniu się na nowo, walce z uprzedzeniami i akceptowaniu własnych, skrywanych przez lata uczuć


On, Macon Saint, jest bogatym, seksownym aktorem, który został gwiazdą dzięki roli w popularnym serialu. Ona, Delilah Baker, jest szefową kuchni świetnie prosperującej firmy cateringowej. Znają się od dzieciństwa i od tamtego czasu łączy ich niechęć, rywalizacja, pogarda i nienawiść - w każdym razie to właśnie czuje Delilah do Macona. A Macon?... Czyżby on miał inne zdanie na temat ich relacji? Może zawsze potajemnie ją podziwiał? Tak czy inaczej, on był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, a ona niepozorną dziewczyną o umyśle ostrym jak brzytwa i jeszcze ostrzejszym języku. Prócz wrogich uczuć w czasach szkolnych łączyło ich jeszcze jedno – jej siostra Samantha, która przez całe liceum była dziewczyną znienawidzonego Sainta. Z chwilą, gdy on zrywa z Sam na balu na zakończenie szkoły, znika z życia sióstr Baker na długie dziesięć lat.


I pojawia się równie nagle, jak zniknął – poszukuje Sam, która podstępem została jego asystentką, ukradła mu cenny zegarek i wyjechała. Po nieudanych poszukiwaniach siostry Delilah postanawia odpracować u Macona pieniądze, które stracił. Czy Macon zgodzi się na jej propozycję naprawienia nie swoich błędów? Czy dziewczyna zdecyduje się na dwuznaczną propozycję zamieszkania w jego rezydencji?



Wydawnictwo Muza

Grzeszne Książki

 

Lovely Camouflage Foundation

 




Wibo i Lovely to nie są złe marki. Mają dobre kosmetyki. 


Myślę że po prostu ja szukam i oczekuję czegoś innego. I dlatego tak mi z nimi nie po drodze. 

Ale nie mogę ukrywać że i ja mam kilka swoich ulubionych kosmetyków, o których grzechem byłoby Wam nie wspominać.


Jednym z nim jest ten podkład Lovely. Jedyny podkład tej marki jaki lubię, a wręcz ubóstwiam. A przeszłam chyba przez wszystkie.


Lovely Camouflage Foundation to tania perełka. Używam go zawsze gdy mam gorszy dzień i potrzebuję czegoś co przykryje wszystko. Każdą niedoskonałość oraz zły nastrój. Sprawdza się do tego celu znakomicie. 


Pełne krycie, wydajność, trwałość, kolor, cena, wygląd - same plusy. Ten podkład nie ma wad.


Wygładza, nie zapycha, nie ściera się w ciągu dnia. Gra prawie z każdym korektorem oraz pudrem. Utrzymuje pełen kontur. 


Lubię go. I lubię do niego wracać.



Vi Keeland - Rywale




Vi Keeland -Rywale


Premiera 24.03.2021 


Bezcenny hotel, dwie zwaśnione rodziny i pożądanie silne jak nienawiść.


Nasi dziadkowie rozpoczęli tę wojnę, gdy z najlepszych przyjaciół stali się największymi rywalami biznesowymi w historii. A wszystko za sprawą kobiety, ich partnerki w interesach, którą obaj kochali, lecz żaden nie zdobył jej serca. Nasi ojcowie kontynuowali tę rodzinną tradycję. A potem zrobiliśmy to ja i Weston. Pewnie trwałoby to nadal, gdyby dawna ukochana naszych dziadków nie umarła i nie zostawiła im w spadku jednego z najcenniejszych hoteli świata.


I tak oto jesteśmy tu razem. Zamknięci. Dwoje zaciekłych rywali. Ogień i woda. Próbujemy posprzątać bałagan, który odziedziczyliśmy po przodkach, i się przy tym nie pozabijać. Mamy tę wojnę w genach. Jest tylko jeden problem – im bardziej ze sobą walczymy, tym mocniej pragniemy siebie nawzajem.



Wydawnictwo Kobiece


Niegrzeczne Książki  

Pierre Rene - Make up fixer




Kosmetyków utrwalających makijaż typu mgiełki czy fixery na rynku jest mnóstwo.


Większość spełnia swoją rolę, i każdy może wybrać coś dla siebie.


Pamiętam że na swój ślub używałam słynnego fixera z Kobo. I to była ostatnia okazja kiedy go użyłam. Zaczął mnie uczulać, oczy mi zaczęły łzawić i zaczął mi przeszkadzać jego specyficzny zapach, który można porównać po prostu do lakieru do włosów. Fixer wyrzuciłam (i tak go prawie skończyłam), ale zaczęłam szukać czegoś tak ekstremalnie mocnego na większe wyjścia, bez skutków ubocznych.


I znalazłam. Ten fixer z Pierre Rene kupiłam na allegro za 14,90.


Piękne opakowanie. Ta sama pojemność i sposób aplikacji co w Kobo. 


I zasadniczo to samo działanie. Mocne utrwalenie na mur beton. Nie uczulił mnie. Zapach jest tak samo specyficzny jak w kosmetyku Kobo, ale na razie mnie nie odrzuca. Do tego ten zapach dość szybko się ulatnia.


Muszę dodać że fixer ściąga makijaż. Matuje i mocno gruntuje. Posiadaczki cer suchych raczej niech go omijają szerokim łukiem. Dla cer tłustych i mieszanych się sprawdzi. 


Kosmetyk tani, wydajny i spełnia swoje zadanie.




 

Kosmetyki AA - antybakteryjny nawilżający podkład naturalny z selerem



Antybakteryjny nawilżający podkład z selerem marki AA znalazłam w pudełku BeGlossy.


Sama bym po niego nie sięgnęła, ale skoro już mi się trafił to bez zbędnego gadania zaczęłam testy. I jestem w szoku. I to pozytywnym !


Podkład jest bardzo treściwy. Ma dość gęstą konsystencję. Kolor jasny jest dla mnie ok, ale w ciągu dnia trochę ciemnieje. Teraz po prostu jak go nakładam dokładam kropelkę miksera rozjaśniajacego z Kobo i jest idealnie.


To pierwszy podkład naturalny, z którym się aż tak bardzo polubiłam.


Nie można nim zbudować pełnego krycia, ale średnie codzienne już tak. Jak potrzebuję to te kilka zmian tuszuję korektorem.


To jak on wygląda na mojej mieszanej cerze (która na policzkach jest przesuszona, na brodzie normalna, a na czole tłusta) to bajka.


Ten podkład nie jest zbyt trwały i trzeba go mocno gruntować, ale jak na kosmetyk naturalny to jest normalne. Pięknie wygładza, buzia wygląda świetliście i promiennie, ale nie tłusto i ciężko. 


Nie zapchał mnie, ani nie uczulił.


Kupię na pewno ponownie. 


Opakowanie zawiera 30 ml kosmetyku i jest bardzo wygodne w użytkowaniu. 


Oj, lubię ten podkład


 

Puder sypki Eveline Cosmetics Full Hd

 


To moje drugie opakowanie pudru Eveline Full HD.


Jest to jeden z dosłownie trzech pudrów, które ładnie u mnie wyglądają pod okiem. Odkąd go używam to widzę różnice, i to co akceptowałam wcześniej, teraz już jest nieakceptowalne. 


Nakładany na całą twarz jest w miarę ok, ale szału nie robi. Jest wiele innych fajniejszych pudrów które matują i przy tym wygładzają. Ten bardzo podkreśla mi pory, i mam wrażenie że bieli całą buzię.


Ale pod okiem to on robi prawdziwego Photoshopa. Jest jedwabisty, bardzo drobno zmielony. Idealnie utrwala każdy korektor, nie zbiera sie w załamaniach, nie przemieszcza, nie wyciera. A przy tym wygładza i ładnie odbija światło. 


Jest bardzo wydajny i ma przyjemną cenę. Mam już kolejne opakowanie w zapasie.


Serdecznie polecam jeśli szukacie dobrego pudru pod oczy




The Ordinary - Silikonowa baza pod makijaż

 



Bazę pod makijaż z The Ordinary kupiłam na Asosie brytyjskim przy okazji innych zakupów. Wtedy do koszyka wpadło kilka kosmetyków tej marki.


Gdy nie tak dawno Władek powiedział w wiadomościach kosmetycznych, że ta baza to jego odkrycie i mu się sprawdza pomyślałam że hej, mnie też. Czas na recenzję. 


Za 30 ml zapłaciłam 18 zł. Baza jest silikonowa i według producenta zapewnia długotrwałe matowe wykończenie. 


Ogólnie jestem fanką baz silikonowych. Ale ta konkretnie to inny poziom stosowania. Jest bardzo wydajna, ekstremalnie wygładza cerę, optycznie minimalizuje pory. Wystarczy odrobina, aby przygotować twarz pod podkład. 


Zagrała mi z każdym podkładem i kremem BB. Po kilku godzinach strefa T się nie wyświeca, a bardzo długo utrzymuje mat i świeżość. Czasami używam jej tylko na nos i czoło, a czasami na całą twarz. Nie zapycha, nie uczula. 


Baza ma chyba w sobie trochę składników pielęgnacyjnych, bo nie raz czy dwa gdy zapomniałam na buzię nałożyć pielęgnacje, nie miałam uczucia przesuszenia czy podrażnienia. Buzia po zmyciu makijażu była gładka i normalna. 


Za tą cenę, pojemność, wydajność i skuteczne działanie to polecam z całego serca