Ania Sakowicz jak zwykle mnie nie zawiodła.
Przeniosła mnie do Sęplic, gdzie przez laty czworo dziewcząt obiecało sobie wieczną przyjaźń.
Dziś jako kobiety po czterdziestce Olga, Monika, Krystyna i Lucyna spotykają się ponownie po wielu latach rozłąki. Każda z innym bólem w sercu, każda po wielu nieszczęśliwych przypadkach życiowych. Łączy je jedna tajemnica, która teraz puka do drzwi.
"Za przyjaźń" to gorzka nauka o cienkiej linie przyjaźni. To uczucie, które zna każdy z nas, i które niepielęgnowane i zostawione same sobie umiera. A supeł zostaje na zawsze.
Powieść zostawiła we mnie ciepłe uczucie powrotu do wieku dzieciństwa i wspaniałych chwil spędzonych u babci na zabawach z młodszymi kuzynkami.
Dziś one dwie się trzymają ze sobą nadal, a ja gdzieś z boku, jak za mgły przyglądam się większości dawnych relacji.
W tej książce odnalazłam dużo siebie. W każdej z bohaterek widziałam cząstkę siebie, i czułam się jakby akcja była o mnie.
Refleksja, ciepło, wielki urok. To uczucia które towarzyszą mi myśli o "Za przyjaźń". I niestety, ale również smutek i rozczarowanie, że moje "wielkie" przyjaźnie nie przetrwały próby czasu.
Życzę Wszystkim Wam, aby Wasze przyjaźnie przetrwały każdą burzę i nie rozmyły się w rutynie codzienności.
Wydawnictwo Luna