1135 ==> Yankee Candle: Linden Tree & Wild Mint - Swiecoholik.pl


 Jakiś czas temu, w sklepach internetowych i stacjonarnych pojawiła się nowa kolekcja Q1 Yankee Candle o nazwie "Pure Essence" 
W jej skład wchodzą dwa nowe zapachy i jeden już znany, w trochę odmienionej wersji, tj.

Jestem pozytywnie zaskoczona tą kolekcją, która jest bardzo charakterna, jakaś i ma swój styl, i jakąś jedną przewodnią linię, a poszczególne zapachy się od siebie zdecydowanie różnią. 

Szczególnie dwa z nich zapadły w moje serce i to właśnie o nich chciałabym Wam dziś napisać co nieco. 

Na sucho bardzo świeży, mocny, ostry zapach mięty. Nie taki kosmetyczny, czy taki mdły jak z landrynek. Taki naprawdę ziołowy.
Wiecie już, że nie jestem fanką mięty i ciężko mnie zadowolić.
Tej mięcie się to udało. 
Po rozpaleniu całość ma chłodny ton. Orzeźwiający, cierpki, pobudzający. 
Taka prawdziwa mięta prosto z ogrodu, zbierana wczesnym rankiem z kroplami rosy. 
Moc jest bardzo przyzwoita.
Mieszanka jest bardzo spójna, i klarowna. Zapach jest dość płaski, ale za to pełny. Na całe szczęście nie ma w nim dodatkowych nut, tak jak w przypadku mięty Kringlowej, która przez to dużo straciła. 
Dla mnie idealna propozycja, gdy mam migrenę i potrzebuję czegoś na złagodzenie bólu i mdłości. 
Kandydat na świecę. 
Moja ocena 9/10

Gdy byłam mała, za oknem w kuchni rosła lipa. U drugiej babci na podwórku lipa rośnie do dziś dnia. Doskonale znam i pamiętam ten upojny, lepki, odurzający zapach kwitnącej lipy.
Na sucho wyczuwam ciepły, kobiecy, słodki zapach. Lekko piżmowy.
Po dobrym rozpaleniu przepadłam na amen. 
Zamykam oczy, i czuję promienie słońca tańczące na konarach drzew. Czuję ciepło i wiosnę. 
Prawdziwy zapach kwiatostanu lipy został idealnie oddany. 1:1
Nic nie jest sztuczne.
Ta propozycja przenosi mnie w pierwsze ciepłe dni, gdy z kuzynkami jadłyśmy świeżo upieczoną przez babcię bułkę drożdżową z świeżo przez nią ubitym masłem. A nad nami bzyczały pszczoły krążąc przy kwiatach lipy. 
Podobno w świecy moc nie jest tak duża i zadowalająca, jaką się oczekuje po wypaleniu wosków.
Moja ocena i tak wynosi 10 pkt. 
  

Moje woski pochodzą ze sklepu ==> Świecoholik.pl




1134 ==> Tania codzienna stylizacja


Sweter/cardigan: Next 
Tunika/tunics: Heaven
Jeansy: Joni Topshop 
Kozaki/boots: Amiclubwear
Zegarek/watch; TIMEX
Kolczyki/earrings: LovelyWholesale










1132 ==> Kringle Candle - Ginger Snow Angel


 Kto ogląda mojego Instagrama wie, że otrzymałam pachnącą niespodziankę ze sklepu Świecoholik

Wśród wosków znalazłam propozycję mojej ulubionej marki Kringle Candle tj. Ginger Snow Angel. I to ona w pierwszej kolejności wylądowała w kominku.

Po rozpaleniu mam mieszane odczucia. Na sucho mnie zainteresował. Jak mówiłam w InstaStory pachniał samym imbirem i niczym więcej. Ostrym imbirem. 
Spodziewałam się, że w paleniu wyjdą ciasteczka korzenne z jakimś mroźnym podbiciem.
Nic takiego nie otrzymałam. 

Pierwsze nuty, które się uwalniają to wspomniany wcześniej imbir. Bardzo płaski, ciężki, mocny zapach imbiru. W następnej kolejności pojawiła się kwaśna nuta cytryny, która mnie osobiście bardzo się nie podoba. Po 2-3 godzinach zapach się klaruje i wyczuwałam w nim imbir wymieszany z czymś słodkim. Jakby lukrem.
Moc jest bardzo przyzwoita, i świetnie wyczuwalna. Całość dość rozbija się w powietrzu, ale nic nie ucieka. Poszczególne nuty są świetnie rozpoznawalne. 

Moja ocena to 6/10 pkt.
Nie jest to brzydki zapach, jest dość ciekawy, ale ja osobiście spodziewałam się po nim dużo więcej niż otrzymałam. Kringle stać na ładniejsze propozycje. 


Wosk i świece Kringle Candle kupicie m.in. w sklepie Świecoholik ==> TUTAJ