Nacomi - Hydrolat aloesowy


Hydrolat aloesowy Nacomi kupiłam w Hebe z Waszego polecenia. Za 80 ml zapłaciłam na promocji 12,99 zł. 

Fanką marki nie jestem, ale kilka kosmetyków już kupiłam. 
Ten jako pierwszy zupełnie mi się nie sprawdził. Nie jest bublem. Nie zrobił mi krzywdy.

Ale nie zauważyłam żadnego działania. Już go kończę i nic nie zrobił. 

Jedynym plusem jest atomizer, który pięknie i dokładnie rozprowadza kosmetyk po twarzy. Opakowanie sobie zostawię i będę przelewać do niego mój ukochany hydrolat Zielona Herbata z Bielendy. Już go sobie odkupiłam. 

A co do tego hydrolatu. No cóż. Żadna z obietnic producenta nie została spełniona. W ostatnim czasie nie mogę narzekać i moja cera jest w niezłym stanie. Nie ma na niej stanów zapalnych i nieprzyjaciół. Hydrolat miał ułatwione zadanie. Na próżno.

Zapach jest prawie bezwonny, jednak czasami czuć powiew czegoś chemicznego. I mnie osobiście to drażni. 
Kosmetyk się wchłania błyskawicznie, i zamiast nawilżać cerę to ją wysusza. Uczucie jest tak nieprzyjemne, że od razu muszę nakładać serum albo krem. Nie czułam ani odświeżenia ani ukojenia po użyciu mgiełki. Nie poprawiła elastyczności i jędrności skóry. 
Przy tym jest pioruńsko niewydajny. Użyłam go zaledwie kilkanaście razy i już kończę. 

Dla mnie rozczarowanie i więcej go nie kupię. Póki co hydrolat z Bielendy to mój numer 1.