BasicLab Serum z witaminą C 10%

 



Serum BasicLab znalazłam oczywiście w pudełku Chillbox.


Sama osobiście bym po nic z tej marki nie sięgnęła bo odrzucają mnie takie szeroko zakrojone kampanie reklamowe na wielu kanałach i profilach jednocześnie. Ja wiem że każdy chce zarobić szybko i przyjemnie, ale mało to wiarygodne jak jednego tygodnia sprawdza się 10 kosmetyków Nacomi, drugiego Basiclab, a trzeciego tygodnia wjeżdża Samarite lub Sensum Mare oczywiście ze specjalnym rabacikiem aby widzowie mogli sobie pooszczędzać. 


No nie, nie dla mnie taka metoda. Ja staram się przy kosmetykach pielęgnacyjnych stosować choć z miesiąc danego gagatka, w różnych konfiguracjach żeby dokładnie wiedzieć co z czym i jak. Przy podkładach też wolę dłużej potestować zanim wydam werdykt. 


Co do tego serum to mam bardzo mieszaną opinię. Nawet się zastanawiałam czy ją w ogóle umieszczać, ale stwierdziłam że może ktoś miał podobnie i podyskutujemy. 


Serum jest w wersji różowej z witaminą C w stężeniu 10%.  Pojemność 15 ml kosztuje 54,90


Producent obiecuje oczywiście dużo. 


Może zacznijmy od pozytywów. 

Serum jest wydajne, dobrze się wchłania, nie zapycha, nie uczula, nie obciąża. Ma dość przyjemny zapach. Po wchłonięciu zostawia lepką warstwę, która nadaje się zarówno pod podkład jako baza, jak i pod krem na noc. 


I to by było na tyle. Nic zachwycającego. Nie zauważyłam żadnego działania na mojej skórze. 

Pipeta jest bardzo nieprecyzyjna i ciężko mi nabrać nią serum, aby go nie tracić. 

Serum nie napięło mi zauważalnie skóry, nie pozbawiło przebarwień, nie nawilżyło, nie ujednoliciło.


55 zł za dobre serum to nie jest dużo, ale 55 zł za kosmetyk który nic nie robi to już trochę za wysoka cena. 


Mnie nic nie urwało. Mam jeszcze jeden kosmetyk BasicLab który dalej testuję i niedługo o nim napiszę Wam parę słów.