Projekt denko - marzec 2022

 


Z lekkim opóźnieniem przychodzę do Was z ogromnym marcowym denkiem.


Zużycie w tym miesiącu było u mnie duże, i nawet się nie spodziewałam, że tyle się tego uzbiera



Ten żel kupiłam w Rossmanie lub Dealz za 5 zł. I ani mnie nie uczulił i był dość wydajny to miłość między nami się nie pojawiła. Mocno przeciętny.



                                                                    Recenzja TUTAJ

Mam z boxów kolejne tego typu odżywki Gliss w zapasach, i już używam kolejnej 


                                                Ehh, i takiego Vianka to ja nie lubię.

Już go kiedyś miałam i był beznadziejny. Mazał się, zapychał i nic nie domywał.

Ten był odrobinę lepszy, ale i tak bez żadnych rewelacji. Połowę opakowania przelałam do mojego opakowania po malinowej piance do mycia buzi z Bielendy i rozwodniłam zimną wodą. W takiej postaci był znośny, ale nie chcę go więcej znać.

Znalazłam go w boxie Pure Beauty.



Tego pilingu do twarzy z Loreala używam odkąd tylko pojawił się na polskim rynku. Wracam do niego co jakiś czas. Cukrowy, delikatny i bardzo słodki.

Dobrze domywa i oczyszcza. 

Szklane opakowanie jest trochę niepraktyczne pod prysznicem, i to cud że przy tej ilości wypadnięć z rąk słoiczek się nie rozbił. 

Przy tym kosmetyk wyglądający jak rozkrojone kiwi jest przeuroczy.



                                                            Szampon z Pure Beauty.

Nic specjalnego. Mocno obciążał i plątał włosy. Po umyciu nim moje włosy były tępe i przetłuszczały się w tempie ekspresowym. 



        Krem który znalazł się w pierwszej edycji Haszabaja, a ja go miałam z któregoś Goldenboxa.

50 ml w Douglasie kosztuje 129 zł.

Na te wszystkie obietnice co producent zamieszcza w opisie nie sprawdziła mi się ani jedna rzecz. 

Na twarzy w ogóle nie grał z niczym, nie wchłaniał się, mazał, zostawiał okropną białą warstwę którą usuwałam chusteczką, a w ostateczności myłam twarz ponownie i nakładałam co innego.

Zużyłam na siłę do dekoltu.

Kosmiczny hit? 

Nie! Kosmiczny bubel !



                                            
        Krem, który pokazywałam Wam na stories.

Dostałam go od przyjaciółki, dostępny w Naturze.

Świetny nawilżacz do dłoni i tak go zużyłam. 

Chętnie bym do niego wróciła. 



                                        Masło do ciała z kalendarza adwentowego marki. 

Bardzo fajnie nawilżało i szybko się wchłaniało.

Przyjemny zapach, który szybko się ulatniał.




Maseczki do stóp w postaci skarpetek ze środkiem nawilżającym kosztują w Action poniżej 5 zł i kupuję je namiętnie. Uwielbiam.



                       
                             Używam wiernie od wielu lat. Nie znalazłam jeszcze zamiennika. 

Najlepszy kosmetyk tego typu na rynku.



                                                Kolejny żel do golenia z Balea w denku.

Tu nawet nie mam co pisać. Najlepsze


    Do tego tuszu z Avon wróciłam po prawie 10 latach przerwy. Nadal uważam że jest świetny.

Idealnie pogrubia, wydłuża i podkręca.

Kruczo czarny. 

Nie maże się, nie osypuje i jest trwały

W katalogu lubi bywać na promocji po 12,90


            Moim zdaniem, The Body Shop i Bielenda mają najlepsze masła do ciała na rynku.

Tylko że TBS ma ceny zaporowe i niestety większość zapachów jest mocno perfumowanych, co niestety uczula. 

Bielenda jest budżetowa. 

Kolejne masło tej marki, które zużyłam do ostatniej kropelki i mam kolejne w zapasach. 


                                                                Bubel. Nie polecam.

Zapach za mocny, duszący, mdlący.

A sama pianka wysuszała i uczulała. 


                                        Ten krem do stóp polecam Wam od wielu lat.

Jedyny jaki mi się sprawdza.

Kupuję w Rossmanie za około 16 zł.


                                                                    Recenzja TUTAJ

Moje drugie zużyte opakowanie. W tym wysiadła mi pipeta. Usunęłam ją i używałam dalej. 

Teraz w zapasach mam inne sera z kwasem hialuronowym, ale nie wykluczam że w przyszłości wrócę do tego.

Bardzo go lubiłam. I świetnie mi się sprawdzało w porannej pielęgnacji i makijaż na nim wyglądał bardzo dobrze.


Nie pamiętam gdzie kupiłam ten krem. Wyciągnęłam go z zapasów i zużycie go było mordęgą. 

Totalny bubel.

Za gęsty, za tłusty. Nie wchłaniał się, oblepiał. 

Wydobycie go z tubki było wyzwaniem. 

Nie polecam.


                                                                Recenzja TUTAJ

To chyba moja 7 zużyta sztuka. 

Bardzo lubię stosować samo pod krem, lub mieszać z kremem. 


                                                                    Recenzja TUTAJ

Świetny kosmetyk, trochę drogi, ale warty każdej złotówki. 

Wszędzie zachwalany. U mnie bubel.

Nic nie robił, nałożony na Januszka robił skorupkę, która się łuszczyła jak rybia łuska i brzydko odpadała z twarzy. 

Wyrzucam 2/3 opakowania, bo zdążyło się zepsuć zanim zużyłam. 



Kolejne zużyte opakowania świetnego korektora z Rossmana, który na promocji kosztuje 8-11 zł

Chyba już go nie mam w zapasach, ale na pewno jeszcze do niego wrócę.

Też go Wam polecam do wielu lat


                                                    Jedyna próbka zużyta w marcu.

Krem SVR miałam z Pure Beauty. O dziwo ta saszetka starczyła mi na prawie tydzień. To za mało, żeby zauważyć jakiekolwiek efekty, ale sam krem prawie bezwonny ma przyjemną konsystencje i szybciutko się wchłaniał. Z chęcią bym przetestowała pełną pojemność.