Recenzja podkładu Lirene City Matt


 Podkład matujący Lirene City Matt znalazłam w boxie PureBeauty w edycji Honey Skin.


Wiele z Was mi go polecało, i o ile bardzo lubię kosmetyki marki Lirene tak żadnego podkładu jeszcze nie miałam okazji testować.


Otrzymałam kolor Jasny 203.


Producent obiecuje;

Fluid doskonale matuje i wygładza skórę.

Zawarta w formule witamina C poprawia koloryt cery, a witamina E dezaktywuje wolne rodniki.


A co ja o nim myślę?

Opakowanie jest bardzo wygodne, i dozuje odpowiednią ilość produktu.


Krycie jest mocne średnie, które można budować i ładnie dokładać.

Trzeba z nim raczej szybko pracować bo lubi zastygać i robią się smugi i plamy.


Lekko oksyduje, ale nie ma wiekszej tragedii.


Daje ładny satynowy mat, nie robi efektu papierowej maski.


Poprawki w ciągu dnia nie są konieczne.


Ale minusem jest dla mnie to że nie chce grać z niektórymi moimi korektorami i pudrami.


Np z korektorem Lovely i sypkim pudrem Laura Mercier gra idealnie, a np z korektorem Fenty i pudrem Rimmel wygląda okropnie. Wszystko się waży i roluje.


W ciągu dnia nie utrzymuje pełnego matu w strefie T, ale nie wyświeca się też w kulę dyskotekową. Wystarczy lekko przypudrować, albo rozdzieloną chusteczką odcisnąć nadmiar sebum.


Kosmetyk na promocji można kupić już za 15 zł, więc uważam go za dobry drogeryjny budżetowy podkład.


Kolejny który warto przetestować.


Lirene, wielka brawa