Projekt denko - luty 2022



Dziś ostatni dzień lutego, więc denko pojawia się według zwyczaju.



Ten żel chyba nikogo nie dziwi. Mój ulubieniec od wielu lat. Inne są w porządku, ok. Ale to jest mój numer jeden.

Idealnie doczyszcza, odświeża. Fajnie matuje, a nie wysusza.



                 Kolejny bardzo fajny codzienny szampon z Balea. Używałam co 2-3 dni.

Po nim używałam odżywki w sprayu aby rozczesać włosy. 

Nie uczulił mnie, nie powodował swędzenia skalpu.

Trochę plątał włosy.


Recenzja TUTAJ

Zużyte drugie opakowanie.

Teraz mam inne w zapasach z boxów, ale w przyszłości będę chciała do niej wrócić.


Kiedyś używałam tylko tych zdzieraczy z Farmony. Potem zaczęłam kupować inne i o tych zapomniałam. Na święta od koleżanki dostałam cały zestaw tych minisów i sobie przypomniałam jakie to fajne i wydajne scruby do ciała. 

Ten jeżynowy bardzo barwi prysznic i od razu po kąpieli warto przemyć go wrzątkiem, bo potem będzie problem.


Krem do rąk z Beglossy.

Na początku byłam na nie. Z czasem polubiłam. Aż zużyłam cały. Teraz bym go sama kupiła. 

Fajnie nawilżał, szybko się wchłaniał. Nie zostawiał tłustego filmu. Prawie bezzapachowy.


Żel z BeGlossy. Do kupienia w Rossmanie za jakieś 23-24 zł bez promocji, a obecnie za 15 zł na promocji w Naturze. 

Dla mnie bez szału.

Zapach za mocny, za mdlący. 

Sam żel mocno przeciętny. I raczej słabo wydajny. Przeciekał przez palce. 

Gdybym go sama kupiła to bym żałowała. Ja nie polecam. 

Krzywdy nie zrobił, ale skończył się bardzo szybko. Niechętnie po niego sięgałam ze względu na zapach. Zużyłam na siłę. 



Ta maseczka też chyba nikogo nie dziwi. Pokazuję Wam je od lat. Bardzo żałuję i ciągle powtarzam że chętnie bym kupiła tę maseczkę w większej pojemności, w jakimś słoiku lub tubce. 

Mocno oczyszcza, fajnie matowi i wygładza. 


Nie mogę sobie przypomnieć skąd miałam tę maseczkę. 

Czy sama kupiłam, czy była w jakimś boxie.

W każdym razie działanie jest rewelacyjne. 

To maska na tkaninie z pudrem kalaminowym, więc ona nie jest taka mokra jak inne. I trzyma się ją aż całkowicie wyschnie. U mnie to było jakieś 50 minut.

Resztki białego nalotu z pudru zmyłam ciepłą wodą.

Ale to jaka buzia była delikatnie oczyszczona, wygładzona i zmatowiona to złoto. 

Świetna sprawa że ta maseczka była w dwóch częściach, na górną i dolną część twarzy i dzięki temu można było dokładniej i wygodniej dopasować do owalu swojej buzi. 

Będę chciała jeszcze ją kupić. 

Recenzja TUTAJ

Z mężem zużyliśmy ten balsam jako nawilżacz do dłoni, łokci i kolan. 

Świetnie nawilżał, szybko się wchłaniał. Ładnie pachniał i nie uczulił.

Bardzo fajny kosmetyk.

Znalazłam go w boxie PureBeauty


Maluszek Yankee Candle z Rossmana z % kupiony za niecałe 10 zł.

Na sucho pachniał niczym. Po odpaleniu pokazał co umie. 

Mieszanka mocnych anyżowo-imbirowych przypraw zaprawionych cynamonem. 

Cudowny zapach. Mężowi też się bardzo podobał.

Bardzo mocny aromat. 


Szampon w wersji travel size z boxa PureBeauty.

Dla mnie mocny bubel. Nie uczulił mnie, ale to jakie robił siano na głowie to kosmos. 

Żadna maska nie pomagała ujarzmić włosów. Rozczesanie włosów po nim to była katorga. Bardzo wysuszył, poplątał. 

Akurat przy mojej długości starczył na dwa użycia. I już wiem że będę omijać szerokim łukiem.



Saszetka maski Gliss z BeGlossy. Starczyła mi na 3 użycia. Mam pełną pojemność z PureBeauty. 

Uwielbiam kosmetyki Gliss i również ten mi podpasował.

Maska idealnie wygładziła, ujarzmiła i wręcz wyprostowała moje włosy. Były ładne, lśniące i mocno sypkie. Jak od fryzjera. 

Czarna seria Gliss jest moją i mojej mamy ulubioną.


Saszetka płynu Kneipp kupiona przez moją przyjaciółkę w niemieckim DM. Zużyłam jako żel pod prysznic. Pięknie pachniał, mocno wydajny, skóra po miękka i gładka.

Bardzo fajny kosmetyk. 


                Świetna maseczka. Fajnie nawilżała i wygładzała. Buzia miękka i gładka.

Dobrze się zmywa wielorazowym wacikiem i ciepłą wodą lub mlekiem. 

Zapach raczej nijaki.


Zestaw próbek kremów Amvi znalazłam w BeGlossy. 

Ten w dużej pojemności mam z kalendarza adwentowego PureBeauty.

I już wiem że jak zużyję obecne kosmetyki na dzień, to sięgnę po ten.

Świetny krem pod makijaż, i również jako samodzielny nawilżacz.

Nawilża, a nie obciąża. Szybko się wchłania i nie wyświeca w ciągu dnia. 

Ten dzięki brzoskwiniowej barwie czy może pigmencie lekko wyrównywał koloryt. 

Dwie saszetki esencji Uriage znalazłam w boxie PureBeauty, a pełną pojemność mam z boxa limitowanego Uriage x PureBeauty. 

Ta jedna saszetka starczyła mi na 2,5 tygodnia.

Myłam buzię żelem, tonizowałam i nakładałam kilka kropel tej esencji. 

Po wchłonięciu nakładałam serum i krem oraz krem pod oczy. 

Uwielbiałam ten krok w pielęgnacji. Czułam takie mocne ukojenie i miałam wrażenie że serum nakładane później lepiej się wchłania i lepiej działa. 


Próbka kremu z PureBeauty.

Dla mnie bubel. Za ciężka formuła aby u mnie się wchłaniał pod oczami, przy ustach też się rozmazywał i wręcz ważył.

Zużyłam do nawilżenia łokci. 



Ten krem z Amvi, tak jak ten wyżej świetnie mi się sprawdził. Kupiłabym pełne opakowanie. Idealny na dzień. Nie zauważyłam między jednym a drugim większej różnicy. No może poza tym, że tamten lekko wyrównywał koloryt.