L`oreal - podkład w pudrze Infaillible Fresh Wear





Ten post to nie pełna długotrwała recenzja, tylko raczej pierwsze wrażenie.


Kupiłam ten podkład w Hebe jakiś czas temu. Widziałam go od dłuższego czasu wszędzie, i to zanim jeszcze pojawił się w Polsce.

Hit TikToka i tego typu sprawy.


Tanie to to nie było. Testerów też brak.


Kolor wybierałam na czuja. I jakoś trafiłam.


Ten Vanille jest dość neutralny, i nawet nie bardzo ciemny.


Używałam go już z 5 razy, w tym na wesele w upałach tropikalnych przedburzowych. Sami widzieliście że na twarzy wyglądał obłędnie. Totalny blur. Krycie też ma mocne. Jedna warstwa to już średnie, a można dobudować do mocniejszego.


Po kilku godzinach, mimo bazy wygładzającej i wypełniającej pory, jak już się osadził na buzi powchodził mi w linie mimiczne. To mnie też nie dziwiło. Bo ta plastyczna formuła od początku na to wskazywała.


O 3 nad ranem widziałam że na brodzie starł się totalnie. Ale nie oczekiwałam przy tych temperaturach co były że wytrzyma aż tyle. Szybka poprawka korektorem i mogłam hulać dalej.


Po około 6 godzinach zaczyna się lekko wyświecać, ale odbicie nadmiaru sebum chusteczką załatwia sprawę i mamy nadal mat.


Aplikator dołączony do kosmetyku jest beznadziejny i puder nakładałam płaskim pędzlem.


Aplikacja jest ultra szybka i bardzo wygodna.


Przy mojej mieszanej cerze wyjście z domu bez dodatkowego pudru to samobójstwo, więc nawet takich prób nie czyniłam.


Czy polecam? Wstępnie tak.


Za jakiś czas, albo przy okazji denka dam Wam ostatecznie znać czy zostanie ze mną na dłużej. Siostra w wersji płynnej z tej serii ode mnie się wyprowadziła w połowie buteleczki i już nie wróciła.