W sklepach są już do kupienia nowe zapachy z linii Pure Essence marki Yankee Candle.
Wbrew temu co sądzą niektórzy i wprowadzają w błąd, to nie jest limitka.
Te propozycje normalnie były przedstawione w katalogu.
W skład linii Pure Essence wchodzą zapachy:
==> Vanilla
==> Verbena
==> White Tea
Swoje woski i pillar Vanilii mam ze sklepu Homedelight.
W HD znajdziecie wiele średnich pillarów w różnych wariantach zapachowych.
Pillary to nie są świece sojowe. Tylko mieszanka parafiny i olejów.
Zacznę od Vanilii, bo jak widzicie z niej świecę, to znaczy, że zapach mi się spodobał. A no, to prawda. Z miejsca mogę napisać, że otrzymuje ode mnie 10 punktów.
Na sucho wosk był bardzo mdły i słodki. Mimo, że wanilię uwielbiam prawie w każdej postaci, to średnio mi się spodobał. Po rozlaniu moje odczucia zmieniły się diametralnie.
Wanilia oddała wszystko co najlepsze. Moc, kremowość, słodycz. Powiedziałabym, że to nie jest taka wanilia stricte jedzeniowa. W sensie taka w korze, którą przecinamy i czarne ziarenka dodajemy do potraw. Tylko taka pół kosmetyczna, jak balsam do ciała i pół nabiałowa jak z serka homogenizowanego. No powiem Wam, że propozycja jest tak przyjemna, ciekawa, interesująca a zarazem delikatna, że musiałam mieć z niej świecę. Jeden z piękniejszych zapachów, jakie miałam przyjemność palić. Nawet na chwilkę zdetronizowała świece Kringle, którym ostatnio się oddaję z rozkoszą.
Z herbatką miałam odwrotnie jak z wanilią. Na sucho spodobała mi się najbardziej.
Po rozpaleniu nie było najgorzej, ale po półtorej godziny zaczęła mnie męczyć. Nie lubię herbat, jedyna jaką piję z przyjemnością to gorzka zielona. I taką właśnie zieloną herbatą pachnie dla mnie ten wosk. Absolutnie nie białą. Tylko zieloną. W tle wyczuwam nuty cytrusowe. Cytrynę albo limonkę. Moc jest przyzwoita, ale w niższym kominku męczy. Na pewno jest to propozycja wiosenna. Na teraźniejsze jeszcze chłodniejsze i nieprzyjemne wieczory, za żywa dla mnie.
Moja ocena 8/10 punktów.
Na sucho faworyt mojej mamy. Po rozpaleniu jej przekleństwo. Dla mnie i na sucho i po rozlaniu zapach nijaki i bez szału. Kwiatami to nie pachnie, trochę czuć polnych ziółek.
Po dobrym podgrzaniu zapach dla mnie irytująco monotonny. Nie jest złożony, jest płaski. Ciężko odróżnić poszczególne nuty. Ale w jakiś sposób mnie intryguje. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podoba, bo tak nie jest. Trochę w nim czuję takich ziołowych cukierków na gardło.
Moja ocena 6/10 punktów.
Z tego miejsca chcę napisać jeszcze jedno. Przeklinam Yankee za nowe folie do pakowania wosków. Okropnie się otwierają, kruszą, marnują wosk, nie można tego ładnie, zgrabnie podciąć. A to tego ta nowa sztywna folia pęka, i woski wietrzeją, wiec po zakupie momentalnie trzeba je wkładać w woreczki strunowe. Ktoś nie pomyślał jak robił.