Jakiś czas temu, w sklepach internetowych oraz stacjonarnych pojawiła się nowa kolekcja Yankee Candle q3 o nazwie "Warm summer nights"
Szczerze mówiąc, po dwóch pierwszych niezbyt udanych liniach, ta ratuje honor marki.
Wszystkie propozycje są bardzo przyjemne i trafione.
W skład kolekcji wchodzą zapachy:
==> Sunset Breeze
Woski kupowałam już kilka razy, mam małe świece i się przymierzam do dwóch dużych słojów.
Lecę z opisem po kolei.
Zdecydowałam się na niego, ponieważ na sucho nie czułam w nim żadnych kwiatów, tylko owoce cytrusowe. Po rozpaleniu mnie nie zawiódł. Moc jest bardzo duża, świetnie czuć pomarańczę oraz cytrynę. Te nuty świetnie się ze sobą łączą, ale nie są cierpkie, tylko bardzo otulające. Całość jest bardzo świeża, ciekawa. Kolor wosku jest bardzo pozytywny.
Wielkim plusem dla mnie jest, że zapach podbity jest nutami piżma, które zapewniają moc mieszance. Na szczęście przy długim paleniu nie czuję w nim żadnych kwiatków.
Jeśli chodzi o moc to jest najsłabsza z całej 4. Jest bardzo delikatny, czuć zaledwie powiew. Jest słodki, jest lekko świeży, jest owocowy. Mogę spokojnie wyczuć w nim nuty ananasa, brzoskwini, mango czy gruszki. Jeśli się dobrze wczuję, to czuję w nim podbicie bryzy morskiej. Takie słone odczucie na końcu języka. Całość bardzo mnie intryguje, ale ze względu na moc, której nie wyczuwam zbyt dobrze, nie zagości on u mnie w słoju. Jest to przyjemna propozycja, do której będę wracać z radością w woskach.
Kolejna owocowa rapsodia. Tym razem ten zapach pachnie dla mnie prawdziwym frugo, które mama kupowała mi jak byłam mała. Prawdziwa multiwitamina.
Jest i ananas i brzoskwinia i mango i pomarańcza i marakuja i wszystko podbije piżmem dla trwałości. Na pewno muszę zakupić duży słoik. Idealny letni zapach. Dość prościutki, bez szaleństw, ale przepiękny.
Dla mnie najpiękniejszy zapach z całej kolekcji. Nie tylko ze względu na skład czy kolor wosku. Od pierwszego rozpalenia mnie zaczarował. Jest najbardziej złożony, intrygujący, tajemniczy, szarpiący, trochę romantyczny.
Ta propozycja pachnie jak dobre perfumy. A wiecie, że takie odniesienia są dla mnie najcenniejsze.
Kwiaty orchidei zgrabnie łączą się z delikatnym piżmem, słodką wanilią i cukrem. Czuć podbicie pomarańczy i jakiś kwiatków, których nie umiem rozpoznać (producent wskazuje na heliotropy). Całość jest 300% kobieca. Moc jest przyzwoita, ładnie rozbija się w powietrzu, całość jest świetnie wyczuwalna i nic ze sobą nie walczy. To mój faworyt.