Dziś kosmetyczna recenzja ku przestrodze.
Trafił mi się bubel stulecia i nawet ciężko mi sobie nadal wyobrazić jak marny jest to kosmetyk.
Mowa będzie o żelu do mycia twarzy Clean Skin Gel marki Sephora.
Jego cena regularna to 44 zł. Ja dałam za niego na jakiejś promocji 31 zł, co i tak uważam za przegięcie.
Konsultantka tak mi go wychwaliła, że jak to on nie zmywa makijażu, jak pielęgnuje, jaki wydajny, ile to ma kwasów i składników aktywnych.
Ogólnie go kojarzyłam z bardzo rozbieżnych opinii. I coś mnie podkusiło, żeby samej się przekonać co i jak.
I mnie Bozia pokarała za nadmierną ciekawość.
Nie mam o nim żadnego dobrego słowa. Ogólnie jak jakiś żel nie chce mi grać sam w sobie, to ze szczoteczką soniczną daje rade. Ten nie.
Użyłam go może z 7 razy i już sięgam dna. Jest pieruńsko niewydajny. Przecieka przez palce i dużo kosmetyku się marnuje.
Jako kosmetyk do demakijażu to w ogóle kosmiczne nieporozumienie. Ślizga się po makijażu i lekko go rozmazuje i nic więcej.
Na twarz bez makijażu go nakładałam po 3 razy i też nic. Lepił się, ślizgał i niestety potwornie zapychał. W żadnym razie nie dawał uczucia oczyszczenia czy ukojenia. Dopiero dodatkowo jego i całą buzię musiałam domywać innym żelem.
Zapach jest dość nieprzyjemny.
Używałam już wiele świetnych żeli których cena na promocji czy bez zamyka się w 10 złotych. Ten kosmetyk to pieniądze wyrzucone w błoto. Jestem niezadowolona i odradzam.
Gdy nocowała u mnie koleżanka z cerą suchą, czyli całkowicie inną od mojej i dałam go jej na spróbowanie to po użyciu powiedziała, żebym jej dała normalny żel bo to się nadaje tylko do kibelka. I ma rację
Sephora Polska
https://www.instagram.com/p/CFPkP0-h3LR/