Witajcie Kochani :)
Przeważnie w zapachowych recenzjach były różne produkty, te które bardzo mi się podobały i również te, które nie wzbudziły mojego uznania.
Dzisiejszy post może wydawać się takim bez motywu przewodniego. Nic bardziej mylnego.
Opiszę Wam zapachy, które mnie bardzo się podobają, moich ulubieńców.
Wszystkie propozycje przedstawione poniżej lubię i na pewno będę do nich wracać.
Duże słoje, woski i daylighty kupiłam w Homedelight.
Gingerbread maple - imbirowe ciasteczka. Po rozpaleniu bardzo mocno czuć przyprawy do piernika. Zapach z kategorii food&spice. Bardzo ładnie i łatwo wyczuwalne nuty wanilii i śmietanki. Można też wyczuć orzechy laskowe. Wosk ma bardzo przyzwoitą moc. Zapach dla wielbicieli imbiru, do których ja się zaliczam.
Vanilla Bourbon - gorąca czekolada z imbirem i burbonem. Zapach z kategorii otulaczy. Świetna, duża moc. Podejrzewam, że w świecy może podchodzić pod kiler. Zapach przyzwoity, płaski, ale dla łasuchów idealny. Ładnie można odróżnić poszczególne składniki jak wanilię, czekoladę, imbir czy alkohol. Zapach nie jest mdły. VB oraz GM do kompletu z Cranberry Twist stanowią pozycje z kolekcji jesiennej "Sweet Treats" . Żurawina jak lawenda to totalnie nie moje klimaty, i skupiłam się tylko na tych 2 zapachach.
Napa Valley Sun - No i moje totalne zaskoczenie i miłość od pierwszego powąchania. Przeważnie wybieram zapachy z kategorii: food&spice, fresh czy męskie piżmo. Propozycje letnich spacerów, morskich bryz, górskich wiatrów czy tego typu nie są dla mnie. Jakie było moje zaskoczenie, gdy te słoneczne promienie z doliny Napa urzekły mnie swoją prostotą i bogactwem aromatów. Po odpaleniu wosku można poczuć, dosłownie, promienie zachodzącego słońca podczas babiego lata. To wrażenie dają nam nuty bursztynu przeplecione z delikatnym powiewem wanilii. Nawet po zgaszeniu zapach bardzo długo unosi się w powietrzu. Moc jest ogromna. Otulacz dający poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Kremowość zapachu zapewnia przyjemny odbiór dla wielu nosów i różnych preferencji. Chyba takiego zapachu jak ten, nie można nie lubić.
Oud Oasis - arabski bazar. Zapach z linii: Grand bazaar. Na sucho pachnie całkiem inaczej niż po odpaleniu. Zapach bardzo bogaty, złożony, posiadający głębie. Puszysta, miękka woń kadzidła miesza się z cierpką, męską paczulą. Karmel delikatnie podbija miejscami woń kadzidła. Jak to kiedyś pisałam, zapach perfumowany, czyli mogłabym z niego mieć identyczne perfumy. Właśnie takie lubię, ciężkie, bogate. Bardzo ładna moc, świetnie wyczuwalna, nawet po zgaszeniu. Spodziewałam się po nim dużej ilości przypraw, które wyczuwam na sucho, jednak po odpaleniu zapach nie rozwinął się w tym kierunku.
Na pewno zasługuje na mocne 10 punktów. Godny polecenia.
Tranquil Waters - zapach z kategorii Fresh. Jest to mój najmocniejszy ulubieniec ostatniego czasu. Aromat bardzo ładnie się rozwija. Mocny, czysty zapach. Ambra miesza się z krystaliczną wodą. Rześkość powietrza podczas letniego wypoczynku przywodzi piękne wspomnienia. Na pewno przy takiej propozycji można się swobodnie zrelaksować.
Red Velvet - klasyka amerykańskiego cukiernictwa. Świeca to najprawdziwszy kiler. Jestem nim i tym zachwycona. Zapach jest prościutki. Świeżo upieczone ciasto biszkoptowe wyciągnięte z piekarnika z nutami wanilii, ozdobione kremowym lukrem i palonym brązowym cukrem. Otulacz, miękki otulacz. Przy dłuższym paleniu może męczyć, ale mnie to nie przeszkadza.