W ostatnim czasie w sklepie Homedelight zamówiłam sobie 9 zapachów z nowej kolekcji Kringle. Przetestowałam wszystkie. Tutaj przeczytacie moje wrażenie co do poszczególnych pozycji. Jest mi miło poinformować, że mój ulubiony pachnący sklep zmienił swoją szatę graficzną i cały design. Teraz jest bardzo nowocześnie, pięknie, pastelowo i bardzo bardzo w klimacie retro. Gratulacje i życzę samych sukcesów.
Wybrałam:
==> Brandied Pumpkin
==> Kringle
==> Cozy Cabin
==> First snow
==> Frosted Cranberry
==> Holiday Cookies
==> Pepermint Cocoa
==> Buttered rum toddy
==> Coconut snowflake
Powiem szczerze, że jestem trochę rozczarowana jesiennymi propozycjami Kringla. Są raczej nudne i nijakie. Za to zimowe tytuły ratują honor marki. Jestem absolutnie zakochana w "Cozy Cabin" i muszę, absolutnie muszę mieć z niego świecę.
No to lecimy po kolei:
1. First snow - infantylny, dziecinny zapach beztroski. Bardzo mocny, bardzo rześki. Piękne nuty świątecznych goździków przywołują zimowe wieczory, do których już bliżej niż dalej. Piękna propozycja to i moc przyzwoita. Na pewno warto rozważyć zakup świecy. Jest to jedna z tych pozycji, która zapadła mi w serce od pierwszego niuchnięcia.
2. Buttered Rum Toddy - wosk to jest killer, już jedna cząsteczka powoduje rozniesienie zapachu na cały dom. Bałabym się z niego zamówić świecę, jednakowoż nikt by nie mógł narzekać w tym przypadku, że nie czuje mocy. To wręcz niemożliwe. Wiele osób nie lubi pozycji z mocnymi nutami alkoholu, ja wprost przeciwnie. Bardzo lubię drink cola z rumem, i ten zapach mi go przypomina. Po kilku minutach rozwija się mocna nuta czystego rumu, podbita karmelizowanym brązowym cukrem. Jest to bardzo duszące, otulające i przytłaczające. Dla mnie jest to duży plus.
3. Brandied pumpkin - na grupie spotkałam się z opiniami, że ten zapach czuć tylko brandy. Mimo, że bardzo bym chciała, żeby to była prawda, ja tam niczego podobnego się nie doszukałam. Owszem, zapach jest ciut alkoholowy i jak w przypadku poprzedniej pozycji bardzo mocny i duszący, to jednak bardziej w nim czuję orzechy włoskie i dynię, niż brendawkę. Na sucho wosk jest bardzo subtelny, po rozpaleniu daje czadu. Propozycja bardzo przyzwoita, mimo, że nie przekonała mnie do zakupu świecy.
4. Coconut snowflake - dla mnie jedna wielka niewiadoma. W tytule jest kokos, ja z kolei i na sucho i po rozlaniu czuję dominującą nutę mięty. Owszem są ciasteczka, wanilia, wafelki i tego typu świąteczne rzeczy, ale nie ma kokosa. Bardzo na niego liczyłam. Zapach jest przepiękny, słodko-rześki. Ale za zmylenie nazwą jestem na niego obrażona.
5. Kringle - zapach o tej samej nazwie co marka. Producent obiecuje goździki, piżmo i drzewo cedrowe. Nie powiem, ten zapach ma w sobie dużo męskich nut. Ale jest dla mnie bardzo mydlany, kosmetyczny. Jak żel do golenia czy pod prysznic. Nie pachnie jak męskie perfumy, a ja w męskich propozycjach lubię to odniesienie. Moc też nie jest najlepsza. Byłam bardzo na tak po niuchaniu na sucho. Po odpaleniu jestem ciut rozczarowana. Na grupie spotkałam się z opinią, że to zapach Dziadka Mroza - i słusznie. Paweł propsy dla Ciebie.
6. Peppermint cocoa - czekolada z miętą w świecy? Niestety tak. Niestety, bo wspomniane nuty niezbyt ładnie się ze sobą łączą i walczą nawzajem o dominację powodując u mnie galopującą migrenę. W sumie nic więcej w niej nie czuć. Moc jest dobra, zapach przyzwoity. Na raz.
7. Holiday cookies - zapach Bożego Narodzenia. Maślane ciasteczka wyjęte prosto z pieca na dużej blasze. Przepis na takie ciasteczka mam jeszcze od mojej ukochanej babci, recepturę na lukier po mojej mamie. Ten zapach to te najpiękniejsze wspomnienia miłości i bezpieczeństwa. Chyba jednak z niego też zdecyduję się na świecę.
8. Frosted Cranberry - oh żurawino, żurawino nie pokocham Cię chyba nigdy. Skusiłam się na ten zapach, aby dać mu szansę. I spaliłam. I dupaaa. Perfumowany kwaśny kompot. Moc wielka, już na sucho czuć cały pokój, musiałam go trzymać w woreczku strunowym. Będąc sprawiedliwą takie odczucie mam tylko ja, moja mama kocha ten zapach i jest nim zauroczona. Po prostu ja na żurawinę reaguję tak jak i na lawendę, nienawidzę z całego serca. Nie umiem być obiektywna. Jeśli lubicie żurawinę, to spróbujcie. Moja mama poleca. Ja nie.
9. Cozy Cabin - moja wielka miłość. Ten wosk mi pachnie tym wszystkim co w zimie kocham najbardziej. Górskim ostrym powietrzem, spacerem ośnieżonym zboczem, przytuleniem się do jego swetra pachnącego mocnymi perfumami. Drzewo cedrowe miesza się z nutami ozonu i syropu klonowego, dając delikatny powiew cierpkiej słodkości. Moc jest przyzwoita. Dobry otulacz na zimne wieczory.