Kringle Candle: Fresh mint & Mystic Sands - Homedelight.pl




Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Dziś w sklepach pojawiła się nowa kolekcja zapachów Kringle Candle
Ja tym postem kończę cykl recenzji zapachów z kolekcji poprzedniej. 

Niedługo wrócę do Was z nowymi postami z recenzjami nowych zapachów. To na pewno nie ostatni wpis tego typu. 

Te propozycje, które zostawiłam sobie na koniec, są szczególne. Bardzo bliskie mojemu sercu.
Oba zapachy mnie ujęły. Wprost oczarowały.

Dziś będzie mowa o:


Zacznę od mięty. Mam porównanie z miętą Yankee Candle, która, przy tym zapachu wypada słabo i nijako. Dla mnie to było słabe 2 punkty. Mięta Kringlowa nie jest jednoznaczna. 
Ogólnie za miętą nie przepadam, bywa muląca, gorzka, mdląca i w ogóle taka migrenowa. Czy to w smaku czy zapachu. Tutaj już na sucho, jestem pozytywnie zaskoczona. 
Czuję świeżość. I ta świeżość, spowodowała, że jest to dla mnie powód, dla którego mogę zacząć lubić miętę. 
Po rozlaniu jest moc. Ogromna moc. Jest świeżość, rześkość. Są nuty wody, czy jak ktoś woli romantyczniej sprawę ująć, rosy. 
Ta propozycja, ten wosk, spowodowały, że zmieniłam trochę nastawienie i zaczęłam sięgać po rześkie, świeże, dość surowe zapachy.
Bo ta mięta taka jest. Po roztopieniu owszem, jest kremowa. Ta kremowość utrzymuje w ryzach całą kompozycję, ale jednak na pierwszy plan wybija się ostrość mięty. 
Dla mnie to bardzo mocne 8 na 10 punktów. Nawet 8,5 pkt. 

Nie wiem nawet jak zacząć. Jestem tak zachwycona i tak zadurzona w tej propozycji, że brakuje mi słów, aby wyrazić moje uznanie. Na 300% muszę mieć z tego świecę.
Po pierwsze Mystic Sands przypominają mi trochę Black Sands i Secrets KC, odnajduję w nim również odniesienia z  Midsummer Night YC. 
Zapach bardzo męski. Dla niektórych tym samym wszystko jasne, dlaczego jestem nim oczarowana. 
Moc jest przyzwoita, może podchodzić pod killer. 
Przeważnie jak nazwa sugeruje tajemniczość, to ja w świecy jej nie odnajduję, zapachy są do bólu oczywiste. Tutaj tak nie jest. Nuty zawarte w tym wosku mnie intrygują, ciekawią, szarpią za nerwy, chcę wiedzieć co w nim jest i ciągle wącham, i jeszcze raz i jeszcze. 
Powiem szczerze, producent obiecuje tutaj egzotyczne owoce i arabskie przyprawy. Mój nos wie swoje, i czuję tu piżmo, cytrusy, drzewo sandałowe i czarny pieprz. To wszystko podbite ładnie rozgrzanym piaskiem. Jest to zapach mocny, ale nie surowy. Nie dominuje. Ładnie wtapia się w powietrze, i powoduje miłe uczucie motyli w brzuchu. 
Podsumowując: Dla mnie Mystic Sands to takie bardzo dobre męskie perfumy, subtelnie erotyczne, mocno seksowne.
Moja ocena: 100/100 punktów. 


Oba woski przedstawione w tym poście pochodzą ze sklepu Homedelight