Jakiś czas temu w sklepie Homedelight kupiłam kilkanaście różnych wosków. Raczej bez klucza, tematu wspólnego, ani nic z tych rzeczy. Po prostu wybrałam woski, których jeszcze nie miałam, a chciałam przetestować, a które akurat były dostępne.
Dziś chciałabym Wam napisać o dwójce z nich.
Mianowicie:
==> Fireside Treats
==> A child`s wish
Fireside treats potocznie znane jako pianki kusiły mnie już bardzo długo. Były w zapachach miesiąca chyba października zeszłego roku, nie kupiłam, bo miałam bana, za zbyt duże zamówienia wcześniej. Skusiłam się później. Na sucho pachną słodkością przełamaną czymś piżmowym.
Po rozpaleniu czuję nuty wanilii wymieszane z dymem od wędzenia. Całość jest bardzo perfumowana i kobieca. Powiem szczerze, że czego innego oczekiwałam po opisie producenta.
Jadłam pianki i to nie jeden raz. Ale raczej takie surowe, nie przypiekane.
Jednak wypaliłam kilka wosków tego zapachu i on mi bardzo pasuje. Elegancja przełamana tym dymem ogniska. Całość bardzo intryguje i wciąga. Jest to bardzo przyjemny, ciepły, otulający zapach, który u mnie się sprawdził. Nie jest wulgarnie ani nachalnie. Tak w sam raz. Moc też nie zabija słodyczą.
Na pewno bliżej jesieni duży słój trafi na moją półkę.
A child`s wish chyba razem z Pink Grapefruit był w zapachach miesiąca, bodajże marca. Jako, że nie znałam żadnego z nich a woski były po 5 zł, to kupiłam oba. I w przypadku tej zielonej tarty przeżyłam duże rozczarowanie. Spodziewałam się świeżaka. Skoszonej trawy, lekkiego powiewu powietrza, delikatnej nuty polnych kwiatów.
Otrzymałam bardzo słabą moc (i to w wosku! ), przekwitłe kwiaty na łące, z lekko przegniłą trawą. Na sucho czuć powiew perfum, i gdyby on się utrzymał w paleniu, to by to uratowało ten zapach.
Propozycja nie jest do końca zła, ani tragiczna, ani nieprzyjemna. Dla mnie po prostu jest nudno i nijako. Nic nie wnosi, nie pachnie niczym konkretnym. Raczej przygoda na raz. Idealny dla osób, które nie lubią nachalnych mocnych propozycji, a lubią te delikatne, słabo wyczuwalne.