Rok temu po raz pierwszy wymieniłam się na grupie sprzedażowej ze świecami. Za gąskowe winogrona dostałam świecę Yankee Candle - Bay Leaf Wreath.
W sklepie Homedelight możecie zakupić wosk i sampler tej propozycji ==> TUTAJ
Wzięłam ten zapach w ciemno, po samym opisie na sucho.
Bałam się strasznie, że mi nie będzie pasował, że wtopię, że to nie będzie udana wymiana, że pożałuję itd. Stało się wprost przeciwnie.
Zapach od pierwszego momentu mnie oczarował.
Jest typowo męski.
Przyszedł czas aby coś napisać o tym zapachu.
Moc nie jest zabójcza. W sensie jest intensywna i dobrze wyczuwalna, i ładnie się rozbija i roznosi w powietrzu, ale nie jest killerem.
Nuty cedru, kwiatu pomarańczy, lauru i przypraw dają oszałamiającą mieszankę. Całość jest lekka, rześka i świeża. Ale jednocześnie bardzo męska. Jest to zapach w tonacji chłodnej. Nie jest ciepły, nie otula.
Dla mojej mamy Bay Leaf Wreath to idealne odwzorowanie mydła aleppo.
Całość jest dla mnie nieco dziwna, bo nie przypomina niczego z czym miałam styczność wcześniej. Jest mocno intrygująca.
Jestem fanatyczką kontrowersyjnych zapachów, nic dziwnego, że i ten podbił moje serce.
Dam Wam dobrą radę, nie kupujcie najpierw z tego zapachu świecy. Próbujcie od wosku/samplera. Nie każdy go pokocha.
Ja mu daję 10/10 pkt.