Zapach, który dziś chcę Wam opisać pochodzi z Q4 2015.
Nie wiem czemu, ale nie opisałam Wam tej linii. A miałam całą czwórkę w domu i to po kilka wosków.
Chyba za bardzo skupiłam się na zapachach Kringle Candle i kosmetykach z Homedelight i to mi gdzieś umknęło. Ale nic straconego.
Nadrobię to.
Dziś będzie mowa o Winter Glow Yankee Candle.
Od razu mówię, że mimo iż propozycja jest przepiękna, osoby, które lubią mocniejsze aromaty ze świecą się nie polubią. Miałam maluszka i prawie w ogóle nie było go czuć. Wosk jest kilkakrotnie intensywniejszy.
Zapach z jednej strony jest bardzo ciepły, ale po dobrym rozgrzaniu wosku czuć takie strzelające iskierki lodu. Opis producenta, który mówi o zmrożonych drzewach w blasku bursztynowego słońca jest (chyba po raz pierwszy) bardzo adekwatny.
Całość mieszanki jest bardzo kobieca, bardzo w klimacie glamour.
Dla wielu osób ten zapach przypomina Season of Peace. Dla mnie mają ze sobą dużo wspólnego, ale jednak przy SoP mężczyźni się odnajdują i ma bardziej chłodne nuty, Winter Glow jest zapachem buduarowym, ciepłym, otulającym.
Niektórzy z WG czują nuty choinki. Ani ja ani moja mama nic takiego nie wyczuwamy.
Season of Peace jest jednym z moich ukochanych zapachów i dostał ode mnie solidne 10 pkt. Temu przyznaję 8 punktów, ze względu na średnią moc wosku, a beznadziejną w świecy.