Balea - żel do mycia twarzy z aktywnym węglem

Co jakiś czas przeglądam sobie ofertę kosmetyków Balea na niemieckiej stronie Dmu.
Co mi wpadnie w oko to zapisuję i proszę przyjaciółkę o zwrócenie uwagi na to w drogerii.
Takim sposobem do mojej łazienki trafił żel do mycia twarzy z aktywnym węglem. Cena poniżej 2 euro.
Bardzo żałuję, że teraz już jest niedostępny i nie można go kupić. Zrobiłam zapas na allegro ile udało mi się dostać. 
Gdy skończyłam żele z Ziaji i Loreala, o których Wam już tutaj pisałam, to rozpoczęłam właśnie ten kosmetyk.
I zakochałam się od pierwszego użycia. 
Żel jest dość gęsty (w porównaniu Loreal był rzadszy), tworzy cudowną pianę i świetnie oczyszcza, nie pozostawiając cery suchej i ściągniętej, ale uczucie oczyszczenia i zmatowienia mam. Przy tym nie mam poczucia że żel jest ciężki, a teraz gdy mam porównanie z Lorealem to wiem że ten drugi takie uczucie mi zapewniał, choć wcześniej nie umiałam tego nazwać. 
Stosowany od 1,5 tygodnia widocznie ujednolicił cerę i sprawił że nie wyskakują mi nowi nieprzyjaciele co jest dla mnie ogromnym plusem. 
Minusem dla mnie jest, jak zresztą przy wszystkich kosmetykach z aktywnym węglem że okropnie brudzi wszystko dookoła i nadaje się tylko do używania pod prysznicem.
Jest prawie bezzapachowy co również jest dla mnie dość sporą zaletą. 
Polecam