Pewnie wiele z Was słyszało o Poldarku.
Oglądało serial albo czytało książkę.
Moja mama jest wielką fanką obu rzeczy.
Gdy w Lidlu na początku maja obczajałam nowości książkowe, a wśród nich znalazłam właśnie ten tytuł, nie miałam wątpliwości co jej kupić na Dzień Mamy.
Powiem szczerze, że mnie serial nie zachwycił. Obejrzałam pierwszy odcinek i serial jak serial. Nic specjalnego.
Nigdy jednak nie skreślam książki po złym filmie. Czytając książkę, a posiadając szeroką wyobraźnie (a ja posiadam) sami sobie wyobrażamy poszczególne sceny, obrazujemy i tworzymy sobie w głowie postaci głównych bohaterów. W przypadku zderzenia naszej wizji z wizją reżysera zwykle następuje wielkie rozczarowanie. Nie inaczej było i tym razem.
Znam jedyny przypadek, gdy film okazał się genialniejszy od książki, która była dla mnie dnem. A mianowicie „Diabeł ubiera się u Prady”.
W przypadku „Harry Pottera” książki okazały się równie fantastyczne co filmy, choć już od 5 części zatraciłam przyjemność oglądania, i wolałam słowo pisane.
Wracając do Poldarka, jak napisałam wyżej, nie skreśliłam go, i jak tylko mama skończyła, ja postanowiłam go przeczytać.
Trochę byłam uprzedzona, spodziewałam się ckliwej, przesłodzonej, romantycznej opowieści o ciemiężonym ludzie Kornwalii i walce zubożałego szlachcica o dobrobyt mieszkańców. Podarło mnie, co nie? Za dużo ostatnio czytam o komunizmie i stalinizmie i mi się już udzieliło.
Rozczarowałam się, ale pozytywnie. Książka na początku raczej trudna, w miarę rozwijania się akcji mnie wciągnęła. Nie lubię pisząc o książce, jej spoilerować. Staram się, aby moja opinia była obiektywna i zachęcała do sięgnięcia po lekturę, jeśli jest tego warta. A ta jest.
Cały czas się zastanawiam jak Wam to ująć w słowa.
Poldark to I część sagi rodzinnej. Jest wspaniałym i idealnym wprowadzeniem i zaproszeniem do wspólnej przygody. Po skończeniu od razu mam ochotę sięgnąć po II tom.
Książka opisuje rzeczy prawie, że autentyczne. Realizm i prawda biją z każdej strony. Jest to bardzo orzeźwiające. Nawet jak mamy doczynienia z fikcją literacką, to nie mamy wrażenia, że historia została przemielona przez komercyjną maszynkę do zarabiania pieniędzy. I pewnie stąd sukces tej książki. Ludzie żądają prawdy i tu ją dostali.
Główny bohater to symbol przyzwoitego uczciwego człowieka, z wszystkimi jego zaletami i przywarami. To przykład walki dobra ze złem. To blizny, łzy, ból, upokorzenie czy rozczarowanie, ale również radość z małych rzeczy, miłość, szczęście, zaufanie, lojalność, nadzieja. Te wszystkie i wiele innych uczuć przeplatają się ze sobą tworząc fascynującą opowieść o ludziach i ich losach.
Przede wszystkim, dla mnie Poldark to miłość, ta prawdziwa, która się trafia raz w życiu. Fizyczna i duchowa, bardzo namiętna, która, gdy jest prawdziwa jest w stanie pokonać każde przeciwności.
Ta pozycja, to jedna z tych, przy których płakałam ze wzruszenia. Jest mi bardzo źle z tym, że na początku byłam do niej uprzedzona i nie chciałam docenić jej piękna. Z góry wydałam krzywdzący osąd. Dopiero namowy mamy skruszyły moje mury, i spowodowały, że przeczytałam. Nie żałuję.
Ja z całego serca bardzo gorąco Wam polecam lekturę książki Winstona Graham - Ross Poldark.
W Polsce książka została wydana nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.
Ja w Lidlu zapłaciłam za nią 21,99 zł. Na stronie Wydawnictwa jest do kupienia za 22,49 i można również już zakupić II tom sagi pt. "Demelza"