Na początku tego roku, podczas zimowej wyprzedaży w sklepie Homedelight kupiłam kilkanaście wosków. Między innymi kilka wosków zapachu Yankee Candle - Silver Birch.
Robiąc przegląd moich zapasów trafiłam na ostatnią tartę, którą postanowiłam wypalić w święta.
A wcześniej Wam opisać ten zapach.
Jest on niestety już wycofany.
Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś uda mi się dorwać z niego świecę, albo uzupełnić zapas wosków. A najbardziej bym się cieszyła, gdyby Yankee powróciło do tego zapachu i na nowo go wypuściło na rynek.
Jest to propozycja z Q3 z roku 2014.
Producent obiecuje:
Jesień w powietrzu. Lekka kruchość porannego wiatru miesza się z ostrym zapachem suchych, opadających liści.
Dla mnie otrzymany zapach, nie ma nic wspólnego z powyższym opisem.
Na sucho jest bardzo słodki, z nutą męskiej wody toaletowej.
Całość podobnie jak "Icicles" jest bardzo mroźna i zimna. Orzeźwiająca. A jednak jak w przypadku Icicles mamy ciepłe podbicie cynamonu, tak tutaj taki delikatny otulający powiew zapewnia piżmo. Piżmo, bardzo dobrze wyczuwalne.
Mieszanka jest bardzo męska, rześka i nie jest męcząca.
Zapach nie jest killerem, mimo że jest mocno wyczuwalny.
Ja uwielbiam zimą chodzić na spacery do lasu. Gdy mróz oplata gałęzie drzew i wszystko pachnie magicznie i ze sobą współgra. Silver Birch to właśnie taki spacer. Nuty zmrożonego drewna są bardzo łatwe do wyłapania.
Zapach jest dla mnie ujmujący i urzekający.
Jestem zakochana na 10 punktów.
Jeśli tylko będziecie mieć możliwość i gdzieś go dostaniecie, to koniecznie wypróbujcie.