Dziś przyszedł czas na zapach dla mnie wyjątkowy.
Na początku roku dziewczyny pokazywały na grupie swoje baryłki. Wtedy wolałam woski i na świece jako takie nie zwracałam uwagi.
Gdy pewnego wieczoru Magda pokazała denkowanie baryłki z woskiem o pięknym lazurowym kolorze, przepadłam z miejsca.
Od razu pisałam do Ewy co to za zapach i czym to pachnie. Byłam do tego stopnia zdesperowana, że gdyby nawet pachniał jaśminem czy czymś równie okropnym to i tak bym go kupiła.
Okazało się, że moim wymarzeńcem są Tropikalne Wody.
Trafiłam na jakąś promocję i za poniższą baryłkę zapłaciłam 45 złotych.
Przez dłuższy czas jej nie odpalałam bo mi jej było straszliwie szkoda. I w sumie po co, skoro już na sucho wypełniała cały pokój wspaniałym aromatem soczystego kokosa.
Jeszcze w żadnej świecy, czy to z Yankee Candle czy Kringle, czy WW nie spotkałam się z tak intensywnym odczuciem ukochanego przeze mnie kokosa.
W końcu przyszedł dzień, że ją odpaliłam.
Już po 10 minutach cały pokój wypełnił się ciepłym, otulającym aromatem piżma wymieszanego z kokosem i lekkim podbiciem wanilii.. Całość jest wprost orgastyczna.
Mieszanka zapachowa jest bardzo spójna. Wszystkie nuty świetnie ze sobą grają i wypełniają pomieszczenia bardzo mocnym, upajającym zapachem, który przenosi mnie w najpiękniejsze, najgorętsze dni lata. Tropikalne wody na szczęście nie mają wodnych nut, których tak jak i kwiatowych, trawiastych nie cierpię w świecach.
Moja ocena 100/100 pkt.
Zapach, który obok Aspen czy figowej Femme Fatale zagości u mnie na stałe.
Srebrna podstawka, pojemnik z sowami i czarna patera widoczne na zdjęciach pochodzą z katalogów Partylite.