1140 ==> Yankee Candle - Cherry Blossom


 W tym poście (KLIK) opisywałam Wam zapachy lipy i mięty z kolekcji Q1 2017 od Yankee Candle.
W skład tej kolekcji wchodzi jeszcze jedna propozycja i to o niej dziś chciałabym Wam napisać.

Będzie mowa o Cherry Blossom.
Nie jest to zapach dla mnie nowy.
Miałam już z nim wcześniej styczność. I wtedy gdy miał fioletowy wosk i wtedy gdy miał inny projekt naklejki.

Nie byłam jego fanką. Nie podobał mi się, był za mdły, za nijaki, za kwiatowy. 
Teraz gdy powrócił w nowej odsłonie, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. 

Na sucho pachnie bardzo owocowo. Dla mnie jak wiśniowa mamba. Aż nabieram ochoty na coś słodkiego. 
Po rozpaleniu jest bardzo delikatny. To nie typ killera.
Całość jest bardzo wiosenna, lekka, ujmująca. Absolutnie nie jest duszący ani nie irytuje, a wcześniejsza wersja własnie taka dla mnie była. O ile lubię duszące zapachy, to te które mnie na dodatek irytują już nie mają prawa bytu u mnie. 
Po dobrym rozlaniu czuję dobry sorbet wiśniowy. Prawdziwa owocowa mieszanka, żadnych dodatków, żadnej chemii którą czuć w większości owocowych propozycji YC.  Na szczęście nie wyczuwam w nim żadnych nut kwiatowych.
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. 
Kandydat na świece. 

Po pierwszym paleniu nie byłam przekonana, po drugim zaczął mnie intrygować, po trzecim się w nim zakochałam. 

Moja ocena to 9/10 pkt. 

Wosk pochodzi ze sklepu ==> Świecoholik 

Tym samym po raz pierwszy od kolekcji Q3 2015 "Out of Africa" cała kolekcja prezentowana przez Yankee Candle przypadła mi do gustu i trafiła do moich ulubieńców.