Ostatnim zapachem z tegorocznej jesiennej kolekcji Country Candle o którym chciałam Wam napisać jest Pinot Noir.
Zamówiłam ten wosk, nie czytając obietnicy producenta, i modląc się, żeby nie dostać aromatu wina, którego nie znoszę chyba bardziej nawet niż herbaty.
Na sucho czuję malinowe landrynki. Pudrowe cukierki.
Trochę się obawiałam, że w paleniu ta cukrowa słodycz się utrzyma.
Nic podobnego. Całość nie jest oczywista, mimo że składniki są dość prościutkie.
Zapach jest płaski i jednolity. Nie rozwija się w miarę palenia.
Bardzo wyraźnie czuć cierpkie maliny i porzeczkę, w tle można wyczuć słodycz truskawek.
Wino o tej nazwie jest raczej z wyższej półki, nie powiem że ten zapach jest luksusowy.
Jest ładny, orzeźwiający, ciekawy. Fajny na jesienne popołudnia.
Ale na pewno nie skusił mnie na tyle, abym chciała z niego świecę.
Moja ocena 7,5/10 pkt.
Moją opinię o pozostałych zapachach Country Candle znajdziecie TUTAJ