Dziś o książce, która zrobiła ogromne zamieszanie na Instagramie. Jej pierwszy nakład rozszedł się jak świeże bułeczki.
Udało mi się pozyskać swój egzemplarz. I powiem Wam, że wcale się nie dziwię że rozdzieliła ludzi na dwa przeciwstawne sobie obozy. Mowa oczywiście o "Seksuolożkach" Marty Szarejko.
Nie jest to pozycja wobec której można zachować neutralność i nie mieć zdania. Nie pozostawia człowieka obojętnym.
Ja nie jestem z tych co będą wieszać na niej psy.
Nie ze wszystkimi aspektami się zgadzam, zostałam całkowicie inaczej wychowana i mimo tolerancji pewne kwestie zawsze będą dla mnie niezrozumiałe.
Ale to jest książka, która w swoim zamierzeniu uczy akceptacji swojego ciała i duszy. Bardzo mądrze i treściwie odpowiada na pytania, których większość kobiet nawet w dzisiejszym świecie boi się zadać.
Cierpliwie i sumiennie rozwiewa mity narosłe przy tematach takich jak orgazm, miesiączka, masturbacja itp.
Kobiety same sobie wymierzają karę za to, że mają ochotę na coś co jest społecznie nieakceptowalne.
Moim zdaniem dopóki nasze czyny nie krzywdzą i nie ingerują w innych to możemy wszystko. To nasze prawo.
I ta książka świetnie ten mechanizm nam obnaża. Chciałabym żeby każda szkoła miała tę książkę w lekturach podstawowych. Tego brakuje w naszej edukacji. Takiego elementarnego zielonego światła dla naszej kobiecości i wszystkiego co się z nią wiążę.
Całość w formie reportażu i rozdziały jako mini wywiady ze specjalistami czynią lekturę przyjemną i przejrzystą.
Ja serdecznie polecam!
Znak Horyzont
Wydawnictwo Znak